wtorek, 2 grudnia 2014

Część 12, "...wybacz mi..."

Nogi miałam jak z waty, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Ogarnęło mnie przerażenie. Co ja mam teraz zrobić? Oderwałam się od mojego przyjaciela i nie dowierzając, spojrzałam na niego, wyczekując, czy jeszcze cokolwiek powie.
-Przepraszam.-Powtórzył i opuścił głowę w dół.
Zagubiona we własnych myślach wybiegłam z jego domu. Usłyszałam jeszcze, że najprawdopodobniej walnął pięścią o stół, zaraz po tym jak wyszłam. Zręcznie otarłam łzy z moich policzków i ruszyłam prosto do domu, szybciej obejrzałam się jeszcze, czy Kamil nie idzie za mną. Gdy byłam tego pewna, to trochę zwolniłam. Jednak i tak błyskawicznie znalazłam się w domu.
Nie dając po sobie poznać, że jestem zdenerwowana, ostrożnie zdjęłam buty i poszłam do mojego pokoju. Zamknęłam za sobą mocno drzwi, założyłam słuchawki na uszy i położyłam się na łóżku. Włączyłam ulubioną piosenkę najgłośniej jak to było możliwe i zaczęłam wpatrywać się w jeden punkt na suficie. Nie mogę teraz o tym wszystkim myśleć, muszę odreagować...
Nie wiem, ile czasu tkwiłam tak bezczynnie w tej pozycji. Nawet nie zauważyłam kiedy zapadła kompletna cisza. Nie mogę tak jednak leżeć cały czas. Spojrzałam na godzinę, była 19:19. Ktoś o mnie myśli...Chyba wolę nie wiedzieć kto. Zsunęłam się z łóżka i postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie kolację. Tak też zrobiłam.
Kiedy byłam już w kuchni, zauważyłam, że mama gorączkowo czegoś szuka.
-Coś się stało?-Zapytałam.
-Nic, tylko nie mogę znaleźć numeru do fryzjerki.-Odpowiedziała.
-Zapisywałaś go już przecież... Nie pamiętasz?-Zapytałam.
-Nie, zaraz sprawdzę.-Odparła.-A no faktycznie, dzięki Amelia.
-Nie ma sprawy.-Oznajmiłam i zajęłam się dalszymi przygotowaniami posiłku.
Gdy skończyłam, wzięłam talerz z kanapkami i kubek z herbatą, po czym udałam się z powrotem do siebie. Odstawiłam wszystko na biurko i wtedy moją uwagę zwróciła komórka. Odblokowałam ją i weszłam na facebook'a-3 nieodczytane wiadomości, kolejno od Jagody, Artura i...Kamila. Zaczęłam przeglądać je kolejno. Jagoda chcę pogadać, a Artur jest ciekaw, czego chciał Kamil. Niepewnie otworzyłam ostatnią wiadomość i odczytałam ją:
Amelia wybacz mi, naprawdę nie chciałem, żeby to tak wszystko się potoczyło. Nigdy nie chciałem cię zranić. Przepraszam...”
Czytałam tą wiadomość w kółko i w kółko, i znowu, aż poczułam, że do moich oczu zaczęły znów napływać łzy. Szybko odrzuciłam komórkę gdzieś na bok i wzięłam głęboki oddech. Włączyłam laptopa i zaczęłam szukać jakiegoś filmu wartego obejrzenia. Gdy jakiś znalazłam, to ułożyłam się wygodnie z moją kolacją na łóżku i włączyłam ów film. Zero stresu.
Minęło może jakieś pół godziny, kiedy stwierdziłam, że absolutnie nie zrozumiałam nic z tego, co właśnie obejrzałam. To nie ma żadnego sensu. Wściekła na siebie odłożyłam laptopa na półkę i odruchowo sprawdziłam facebook'a w telefonie. Mój wzrok zatrzymał się na słowach „wybacz mi” napisanych przez Kamila. Oderwała mnie od nich zielona kropka przy imieniu Jagoda. Szybko przywitałam się z przyjaciółką i zaczęłam luźną rozmowę praktycznie o niczym, byleby przez chwilę nie myśleć. Nie musiało minąć jednak dużo czasu, kiedy na ekranie telefonu pojawiło się pytanie: „Amelia...co jest? Przecież widzę, że coś się dzieje.”. Aż tak po mnie to widać? Najłatwiej byłoby mi ją okłamać i olać, ale to moja przyjaciółka... Napisałam jej więc całą prawdę. Trochę mi wtedy ulżyło, mam od teraz czyjeś wsparcie i zrozumienie, ale Jagoda nie rozwiąże za mnie tej sytuacji.
Kiedy już kończyłam 'wyżalać się' przyjaciółce, usłyszałam sygnał nowej wiadomości. To od Artura: „To dowiem się czegoś? :)”... Cholera, co ja mu mam odpisać? Hej kochanie, no wiesz, Kamil mnie pocałował i wyznał miłość, i teraz nie wiem, co mam zrobić. Wyjdę na kretynkę... a ogółem to właśnie tak się czuję w tym momencie. Ubóstwiam takie dylematy po prostu. Co robić? Co robić...? W końcu znalazłam jakieś wyjście z tej sytuacji, ale tylko 'jakieś'... Wymigałam się z tego dosyć sprytnie, pisząc tylko: „To delikatna sprawa”. Napisał, że rozumie i nie drążył już tematu, a ja odetchnęłam z ulgą, jakby spadł ze mnie ogromny ciężar. Tak minął mi ten pięknie zapowiadający się dzień.Tej nocy nie spałam prawie wcale. Za dużo myśli krążyło mi po głowie.
Rano obudziły mnie jakieś hałasy dobiegające z dołu. Szybko poszłam sprawdzić, co się właściwie dzieje. Gdy byłam już na dole zobaczyłam, że to tylko moja mama gorączkowo czegoś znowu poszukuje...
-Coś znowu zgubiłaś?-Zapytałam.
-Szukam ładowarki. Widziałaś ją gdzieś może?-Odparła.
-Dopiero co wstałam, ale jak ją zobaczę to dam ci znać.-Odpowiedziałam i poszłam do kuchni, żeby coś przegryźć.
Usiadłam przy stole i zaczęłam rozmyślać. Nagle ni stąd, ni zowąd do głowy wkradły mi się myśli z wczorajszego dnia. Postanowiłam szybko je odpędzić. Zaczęłam przygotowywać więc sobie śniadanie, żeby czymś się zająć. Jedną z oczywistych czynności, które musiałam wykonać, było otwarcie lodówki. Kiedy to zrobiłam, zamarłam, a po chwili wybuchłam gromkim śmiechem. Moim oczom ukazała się dosyć niecodzienna rzecz-ładowarka mojej mamy.
Po prostu padłam ze śmiechu, kiedy moja mama weszła do kuchni i zapytała się mnie, z czego tak się śmieję. W miarę szybko opanowałam emocje i wyjęłam ładowarkę z ciągle otwartej lodówki. Wyraz twarzy mojej mamy-bezcenny.
-Oj tam, każdemu się mogło zdarzyć.-Rzuciła zawstydzona.
-No pewnie, że tak.-Odpowiedziałam przez śmiech, podałam jej zgubę i radośnie obserwowałam jak znika na schodach, po czym dalej zajęłam się moim śniadaniem.
Tak zleciało mi prawie całe przedpołudnie. Teraz siedzę w salonie na kanapie i czekam aż przyjdzie Jagoda. Umówiłam się z nią, nie dam rady usiedzieć sama w domu. Wystarczy mi już, że teraz wpatruję się w ten nędzny zegarek i próbuję opanować moje myśli. Nagły dzwonek drzwi oznaczał dla mnie zbawienie.
Szybko zerwałam się z kanapy i otworzyłam przyjaciółce drzwi.
-To gdzie idziemy.-Zapytała na wejściu.
-Może do parku?-Odparłam od razu.
-Nie ma problemu, ubieraj się.-Pogoniła mnie przyjaciółka.
Z prędkością światła opuściłam pusty dom i ruszyłyśmy razem z wolna do parku.
Od razu zaczęłyśmy rozmowę.
-Masz zamiar mu powiedzieć?-Zapytała Jagoda.
-Nie wiem.-Przyznałam.-To trudniejsze niż się wydaje.
-Myślę, że przesadzasz, spróbuj wyjaśnić to z Kamilem, a z Arturem samo się ułoży, zobaczysz.-Powiedziała pewnie.
-Może masz rację...Rozmowy z nim i tak pewnie nie uniknę, ale muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć.-Stwierdziłam.
-Dobrze, to twoje życie, nic na siłę.-Odpowiedziała Jagoda.-Może zmieńmy już temat.
-Z przyjemnością.-Ucieszyłam się i tak też zrobiłyśmy.
Spacerowałyśmy prawie cały dzień. Pogoda była piękna, a ja miałam dużo czasu, żeby wszystko to przemyśleć. Jagoda zawsze wie jak poprawić mi humor, nigdy się na niej w tej kwestii chyba nie zawiodłam.
Dzień zaliczyłabym do udanych, gdyby nie to, że tuż po tym jak pożegnałam się z Jagodą, zaczęło lać. Sytuacje zaostrzył dźwięk SMS'su. Nie namyślając się długo, tuż po odczytaniu wiadomości, ruszyłam w drogę. Chwilę później byłam już u drzwi nadawcy wiadomości. Zapukałam i z mgnieniu oka zobaczyłam u progu Kamila.
-Hej.-Powiedziałam nieśmiało.
-Cześć.-Odpowiedział zdziwiony.-Przyszłaś w tym deszczu?
-Tak, a co?-Spytałam.
-Nic, tylko...-Zaczął.
-Tylko co?-Dopytywałam się.
-Nic nic, wejdź.-Powiedział prędko.
Tak oto dzień po tym pamiętnym dniu znowu weszłam do tego samego salonu i oparłam się o dokładnie tą samą ścianę, żeby odbyć kolejną poważną rozmowę. Tylko tym razem przynajmniej wiedziałam na czym stoję. Moją retrospekcję zdarzeń z ostatnich 24 godzin przerwał mi głos Kamila.
-Amelia, naprawdę się przepraszam.Wybaczysz?
-Kamil, nie masz mnie za co przepraszać. Nie jestem na ciebie zła, bo niby o co?-Spytałam i kontynuowałam dalej.-Po wczorajszej rozmowie byłam po prostu w szoku. Nadal jestem i dlatego tu przyszłam, żeby to wszystko wyjaśnić.
-Ok, słucham.-Powiedział.
-Jesteś pewien tego co wczoraj powiedziałeś?-Zapytałam z nadzieją na przeczącą odpowiedź.
-Jestem.-Odpowiedział pewnie.
-Ale ja nie jestem, myślę, że źle to wszystko przyjmujesz, jesteś moim przyjacielem od zawsze, a odkąd spotykam się z Arturem, mam dla ciebie mniej czasu. Może to powoduje to co czujesz? Zwyczajnie się o mnie martwisz. To na pewno to... Nie wierzę w to, że mógłbyś czuć do mnie coś więcej niż do przyjaciółki.-Powiedziałam przyciszonym głosem i spojrzałam na niego.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, którą ja odważyłam się przerwać.
-Bądźmy przyjaciółmi jak dawniej, nie chcę tego zmieniać.-Powiedziałam i poczułam, że moje oczy robią się szklane.
Wtedy Kamil podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Przyjaciele?-Zapytał.
-Zawsze nimi przecież byliśmy.-Powiedziałam, po czym przytuliłam chłopaka.-Nie chcę cię w taki sposób stracić Kamil.-Dodałam i spojrzałam na niego ponownie, a on odwzajemnił spojrzenie.
Minęło może kilka minut i mój światopogląd wrócił do normy. Znowu tak po prostu siedziałam z Kamilem na kanapie i oglądaliśmy film. Czułam się trochę nieswojo, ale na pewno się przyzwyczaję. Nie mogę udawać, że nic się nie wydarzyło, ale możemy naprawić naszą przyjaźń i już niedługo wszystko będzie jak dawniej. Żeby się upewnić, że tak będzie podczas filmu zadałam Kamilowi jeszcze jedno pytanie.
-Kamil?
-Tak.-Spojrzał na mnie.
-Ale wszystko na pewno będzie tak jak dawniej?
-Tak, postaram się.-Powiedział poważnie.
Po tych słowach coś we mnie zadrżało. Pierwszy raz chyba uwierzyłam, że Kamil może nie przesadził ze swoją wczorajszą reakcją i to mnie przeraziło.

Od tego momentu czułam się niezbyt pewnie sama z nim w jednym pokoju, postanowiłam się z nim pożegnać i szybko znalazłam się w domu. Zorientowałam się też, że jest już trochę późno, więc położyłam się spać. Szybko zasnęłam i obudziłam się dopiero następnego dnia...


_________________________________________________________
Wielki powrót po prawie dwóch miesiącach?
Nie sądzę...
Tak w ogóle zauważyłam, że jeśli w moim życiu kończą się problemy, to jakoś trudniej jest mi tutaj pisać, jakoś nie mogę być szczęśliwa i pisać o kimś, kto jest załamany, taki paradoks ;-;
Rozdział raczej marny i krótki.
Dodaję go, żebyście nie czekali aż go w pełni skończę, bo zajęłoby mi to dużo czasu, a tak to bardziej rozbuduję ciąg dalszy i mamy dwa rozdziały. 
W następnym planuję rozwinąć trochę akcję, ale nie wiem, czy po waszej myśli...
Z tego, co planuję, to trochę będzie się działo.
Wybuchy, pościgi, wypadki, kradzieże, morderstwa i tym podobne to moja brożka, więc już się palę do pisania! 
Już za miesiąc święta, co oznacza dużo czasu wolnego-czytaj, dużo czasu na pisanie. ^^
Planuję też napisać one-shota świątecznego, który według planów pojawi się na blogu w sobotę, na Mikołajki. =)
Ambitny plan jak dla mnie, bo mam praktycznie dwa dni na napisanie, bo w piątki z reguły nie mam czasu....
Nie opuszczajcie mnie, bo w grudniu planuje dodać jeszcze co najmniej dwa rozdziały opowiadania głównego, a co? Kto mi zabroni?
A teraz kilka news'ów ode mnie, czyli co robiłam, gdy mnie nie było:
-Dostałam się na trzy konkursy rejonowe (brawo ja! :D)
-Byłam na premierze "Kosogłosa" <3
-Byłam na "Urodzinach Kubusia Puchatka" *-*
-Próbowałam bezskutecznie pisać rozmaite one shoty i zawsze kończyło się po kilku akapitach...
-A teraz jestem zła, bo tyle jeszcze chciałam napisać, a już nie pamiętam....grrrrrr!!!
..........................................................................................................................................
A jeszcze jedno, jakby ktoś miał jakieś pomysły, co do tego one shota świątecznego, to proszę podsyłać na shoutbox'ie, bo ja czuję się lekko wyprana twórczo, chociaż pomysł na (mówiąc skromnie xD) najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek czytaliście, (czyli next part of this story ;3) przyszedł mi od ręki, mam nadzieję, że was nie zawiodę, chyba jeszcze się nie wypaliłam, jeszcze powrócę w wielkim stylu. 
Dobranoc! 
PS.: Nie zniechęcajcie się szybko... zdradzę, że sprawa Kamila i Amelii to dopiero początek, jeszcze nie znacie moich możliwości ^^
...........Aaaaaaa jeszcze piosenki, nie mam nic nastrojowego przygotowane, ale za to łapcie:
Kocham obydwie, mam nadzieję, że was nimi zarażę :*
Buźka trzymajcie się!