Słone
łzy płynęły mi po policzkach.Czemu to musiało spotkać mnie?
Czym sobie zasłużyłam? Czym on zawinił....? Nie mogę pozbierać
myśli. Tylko patrzę, jak trumna osuwa się coraz niżej, wraz z nią
on-mój ukochany ojciec. Pomyśleć, że już go nigdy nie zobaczę.
Nie mogę się dołować, muszę być silna... i będę dla mamy, dla
Gosi, dla siebie samej.
Próbuję
oczyścić umysł. Pogrzeb dobiegł końca. Stoję nad mogiłą.
Przez umysł przelatują mi słowa, które już nic nie znaczą,
kondolencje … ponoć tak wypada, ale sprawia to tylko ból. Mam już
dość.
-Amelia
chodź jedziemy.-Usłyszałam drżący głos mamy.
-Już idę.
Otarłam łzy
chusteczką, chwyciłam siostrę za rękę i ruszyłam w stronę
samochodu.Czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Serce biło mi
mocno i rytmicznie. Dam radę, na pewno...
________________________________________________________
I jak?
Tylko szczerze...
Jeśli się podoba to ciąg dalszy dodam wkrótce. ;)
Powiem Ci szczerze, że ten prolog jest boski :3 Czekam na ciąg dalszy bo intryguje mnie to, jak rozwinęłaś akcję :D
OdpowiedzUsuń