niedziela, 3 sierpnia 2014

Część 5,"Już miałam krzyczeć, ale..."

Budzik zadzwonił o 3:30. Wstałam i po cichu zaczęłam się szykować do wyjścia. Gdy już prawie wszystko zrobiłam, usłyszałam sygnał sms'a. Odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość. To od Kamila.

Wychodź powoli, będziemy po ciebie za około 5 minut.
Tylko niczego nie zapomnij.”

Zabrałam bagaż, zeszłam na dół, ubrałam buty i wyszłam. Zastanawiam się jeszcze czy nie pożegnać się z mamą, ale nie będę jej budzić. Poza tym samochód już stoi pod moją bramą. Podeszłam do niego, a  naprzeciw wyszedł mi Kamil. Wsadził moją torbę do bagażnika, a potem oboje wsiedliśmy do auta.
Jechaliśmy bardzo długo. Nawet zdążyłam się trochę wyspać. Oczywiście było ciut gwarno, ale jakoś dałam radę. Czekałam cierpliwie, aż dojedziemy na miejsce. Nic ciekawego się nie działo, rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim i o niczym. Jedyne co mogło mnie zdziwić to to, że Jagoda co jakiś czas dziwnie na mnie spoglądała. Nie mogłam się domyślić dlaczego.
Moje przemyślenia przerwał głos Michała.
-Jesteśmy na miejscu!-Oznajmił nam radośnie.
Zaczęłam rozglądać się dookoła. Szczerze przez to, że stosunkowo późno dowiedziałam się o wyjeździe i byłam nim bardzo przejęta, to nawet nie przyszło mi na myśl zapytać się, gdzie dokładnie jedziemy. Teraz już nie muszę o nic pytać, wszystko widzę. W tym momencie samochód się zatrzymał. Szybko wysiadłam i zaczęłam rozkoszować się widokiem. Duże jezioro było otoczone ogromną ilością drzew z jednej strony a z drugiej plażą. Było bardzo cicho i zadziwiająco pusto. Wydaję mi się nawet, że może jesteśmy tu całkiem sami. Niczego więcej już teraz chyba nie potrzebuję.
W międzyczasie wszyscy już wysiedli i zaczęli sprowadzać mnie na ziemię.
-Chodź Amelia! Jest już trochę późno, a musimy jeszcze rozstawić namioty.-Powiedział Kamil.
Spojrzałam na zegarek-17:45.
-Wcale nie tak późno.-Stwierdziłam, uśmiechnęłam się do przyjaciela i poszłam za nim.
Po chwili doszliśmy do miejsca, gdzie Michał postanowił rozłożyć biwak. Troszkę się rządzi, ale trudno... Ważniejsze jest jak ja mam niby rozstawić ten namiot? Siedziałam i przypatrywałam się instrukcji. Musiałam robić to dosyć długo, bo kiedy uniosłam głowę do góry, to zauważyłam, że chłopacy zajęli się już moim namiotem. Poszłam im pomóc, chociaż za bardzo nie potrafiłam.
Gdy wszystko było już gotowe, to chciałam usiąść. Byłam trochę zmęczona i na razie nie zamierzałam nic robić. Moje plany pokrzyżowała jednak Jagoda.
-Musimy porozmawiać.-Powiedziała stanowczo.
-To mów.-Obróciłam się w jej kierunku.
-Wolałabym na osobności.-Stwierdziła.
-Dobrze...-Powiedziałam zdziwiona.
Czego ona może chcieć...? Nie mam pojęcia. Czułam spojrzenia chłopaków na swoich plecach. Oni też byli chyba zdziwieni zaistniałą sytuacją. Szłyśmy dość długo. Jagodzie musi bardzo zależeć na tym, że nikt nie usłyszał o czym będziemy mówić. Nareszcie się zatrzymała. Z ulgą usiadłam na jakimś pierwszym, lepszym kamieniu.
Spojrzałam się na nią oczekując jakiś wyjaśnień. Nie musiałam długo czekać.
-Co to ma w ogóle znaczyć?-Zapytała nerwowo.-Co on tu robi?
-Ale kto?-Powiedziałam zdziwiona.
-Ale kto?! Ty się jeszcze pytasz?!-Krzyczała na mnie.
-ale, ale...-Zamilkłam.
-Co „ale”?!-Patrzała na mnie jak na kretynkę.-Ty naprawdę nie wiesz o co chodzi?
Pokiwałam tylko głową na znak, że ma rację.
-No to już ci wyjaśniam, o co chodzi a raczej o kogo.-Mówiła dalej już spokojniej.-Problemem jest ten typek z klubu. Jak mu tam było...? Artur?! Co on tu robi? Czemu mi nie powiedziałaś, że on tu będzie?-Czekała na to, co powiem.
-Tak to Artur.-Zaczęłam mówić.-Jest kuzynem Michała... poza tym jakbyś nie zauważyła, to dzięki niemu tutaj jesteśmy. Bez jego prawka siedziałabyś teraz w domu przed laptopem.
-No dobra, dobra, ale do twoich obowiązków należało przekazanie mi tej informacji. Dobrze wiesz, że go nie lubię.-Stwierdziła brunetka.
-Oj tam, zaraz nie lubisz... Nawet go nie znasz. Daj mu chociaż szansę.-Powiedziałam.
-Pffff...szansę.-Burknęła.
Nagle usłyszałyśmy hałas dochodzący z krzaków. To tylko Kamil.
-Nadeszło zbawienie!-Zażartowałam.
Jagoda spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Jakie zbawienie?! Prawie zawału dostałam!-Syknęła.
Kamil zaśmiał się pod nosem.
-No sorka. Nie moja wina, że słychać was na drugim końcu jeziora.-Uśmiechnął się szeroko.-Ale nie dlatego tu przyszedłem. Będziemy grać w butelkę, idziecie?-Zaproponował.
-Ja chętnie!-Odpowiedziałam, po czym wstałam z miejsca.
-A ja nie!-Powiedziała rozdrażniona Jagoda.
-Jak wolisz...-Powiedział Kamil wzruszając przy tym ramionami.-To idziemy Amelia?
-Jasne.-Odparłam.
Szliśmy wolnym krokiem wzdłuż jeziora. Gdy byliśmy już blisko obozu, dołączyła do nas Jagoda z miną, jakbyśmy jej nie wiadomo co zrobili. Wyprzedziła nas i burknęła:
-Co tak wolno? Wolniej się nie da?
-Chyba się da.-Powiedziałam, po czym zaczęliśmy się z Kamilem wygłupiać i chodzić w zwolnionym tempie.
Brunetka spojrzała na nas dziwnie, a my wybuchnęliśmy śmiechem. Czas minął bardzo szybko i choć żółwim tempem to znaleźliśmy się na miejscu.
-O! Jesteście!-Powiedział Michał.-Wiecie może co się stało Jagodzie?
-Nieważne, to nic poważnego.-Odparłam.
-Skoro tak mówisz.-Powiedział lekko zawiedziony brakiem konkretnej odpowiedzi.
-Gramy?-Zapytałam ochoczo trzymając butelkę w ręku.
-Jasne!-Odpowiedzieli chórem wszyscy.
Po paru minutach siedzieliśmy razem i graliśmy. O dziwo nawet Jagoda się dołączyła. Przyniosła też przy okazji wszystkim piwo... Jakby inaczej, przecież ona to już prawie alkoholiczka. Może i przesadzam, ale na jednym piwie to się nie skończyło. Jeszcze Michał nagle przyniósł z namiotu pół litra. Gra toczyła się dalej, a oni byli coraz bardziej pijani. Może dla niektórych pół litra to nic, ale biorąc pod uwagę, że ja nie piję a Kamil i Artur tyle co nic... Po obserwacji można stwierdzić, kto wypił najwięcej. Ja jako osoba niepijąca siedziałam z boku i ogółem tylko przypatrywałam się grze, więc butelka rzadko wskazywała na mnie. Aż tu nagle zmiana! Kto mnie wylosował? To był Michał.
-Pytanie czy wyzwanie?-Powiedział lekko już bełkocząc.
-Pytanie.-Powiedziałam bojąc się zaryzykować wyzwanie.
-Hmmmm, może... może...-Zastanawiał się długo Michał.
-Możesz trochę szybciej?-Zasugerowałam.
-Co ty taka nerwowa? Może się przelecieć to się ogarniesz?-Powiedział chamsko.
-Spierdalaj!-Krzyknęłam na chłopaka i opuściłam szanowne towarzystwo.
Położyłam się w namiocie i próbowałam zasnąć. Spokój przerwało mi pukanie.Po chwili drzwi namiotu się otworzyły. To Kamil.
-Można?-Zapytał.
-Tak można.-Powiedziałam.-Już się bałam, że to ten zboczeniec.
-Michał...? Przepraszam cię za niego, on po prostu jest już trochę wstawiony.-Stwierdził Kamil.
-Trochę?!-Prychnęłam.
-Trochę bardzo...-Powiedział przyjaciel i się do mnie uśmiechnął.-Idziesz spać?
-Taki mam zamiar.-Odpowiedziałam.
-To dobranoc.-Odparł.
-Dobranoc-Pożegnałam się.
Niestety nie mogę spać. Jestem wykończona, a sen nie przychodzi. Najgorsze co może być. Minęła już chyba wieczność od wizyty Kamila. Wyjdę na zewnątrz zobaczyć, co się dzieje. Wyszłam ostrożnie z namiotu. Wszyscy już chyba śpią... Fajnie mają. Oni będą rano wyspani, a ja będę wrakiem człowieka.
Zaczęłam spacerować wzdłuż jeziora, jest naprawdę ogromne. Bezmyślne przyglądanie się wodzie przerwał mi głos nadchodzący zza moich pleców.
-A co ty nie śpisz?-Zapytał nagle.
Już miałam krzyczeć, ale w tym momencie zasłonięto mi buzie ręką.
-Cicho bądź, to tylko ja.-Powiedział.
Odwróciłam się i zobaczyłam Artura.
-Ale mnie nastraszyłeś.-Stwierdziłam.
-No właśnie widziałem.-Zażartował.
-Ha, ha, ha... bardzo zabawne.-Powiedziałam ironicznie.
-Nie śpisz jeszcze?-Zapytał ponownie.
-Nie wiesz... Lunatykuję.-Powiedziałam sarkastycznie.-A ty?
-A ja po prostu nie śpię, ale wrażeń mi nie brakuję, bo chyba pierwszy raz rozmawiam z lunatykiem.-Zaśmiał się.
-A wiesz czego ja chyba nigdy nie robiłam?-Zapytałam i sama odpowiedziałam.-Nie widziałam wschodu słońca.
-Wschodu słońca powiadasz.-Zaczął mówić.-Mamy godzinę 3 nad ranem i chyba nigdzie się nam nie spieszy.-Stwierdził.
-Otóż to!-Odparłam.-Idealna okazja.
-To chodź. Może najpierw usiądziemy i porozmawiamy mamy w końcu trochę czasu-Zaproponował.
-Chętnie.-Zgodziłam się.
Po chwili siedzieliśmy już wygodnie i rozmawialiśmy.
-Skąd jesteś?-Zapytałam.
-Stąd i stamtąd.-Odpowiedział tajemniczo.
-To znaczy?-Zainteresowałam się.
-Mój tata jest dosyć znanym biznesmenem. Ciągle przeprowadzamy się z miejsca na miejsce. Ma to swoje dobre i złe strony.-Powiedział.
-Złe strony?-Trochę się zdziwiłam.
-Hmmm... Jakby to wyjaśnić. Wszyscy zawsze myślą, że to super mieć takiego ojca- dużo pieniędzy, super wakacje, podróżowanie. Jednak to wcale tak nie jest. Nasze życie opiera się na ciągłych przeprowadzkach w poszukiwaniu nowego interesu. Ojciec nigdy nie ma dla mnie czasu, muszę polegać wyłącznie na sobie.
-A przyjaciele? A twoja matka?-Zapytałam.
-Przyjaciele... Trudno mówić o przyjaciołach w moim przypadku. Kiedy tylko jakiś znajdę, zaraz się przeprowadzamy. Z czasem już przestałem po prostu o nich zabiegać. A matka, jeśli tak mogę ją nazwać. Ona jest po prostu jedyna w swoim rodzaju.-Powiedział z ironicznie.
-Coś z nią nie tak?-Zapytałam.
-Jeśli mówiąc „coś z nią nie tak” masz na myśli, że ma gacha na boku, to tak zdecydowanie „coś z nią nie tak”. Często się o to kłócimy. A ojciec albo nie ma czasu, żeby mnie wysłuchać, albo jak już znajdzie czas, to mi nie wierzy. W ten sposób nic się nie zmienia i wątpię, że się zmieni.
Wtedy nastała niezręczna cisza. Chyba nikt nie widział co w tej sytuacji powiedzieć. Przynajmniej ja nie wiedziałam, bo on w końcu się odezwał.
-A twoja rodzina?-Zapytał.
-Moja rodzina jest spoko. Mam cudowną młodszą siostrę Gosię. Często razem się wygłupiamy, jest świetnym dzieckiem. A moja mama jest najlepsza, ma swoje wady, ale i tak ją bardzo kocham.
-A ojciec...?-Zapytał się mnie brunet.
-Ojciec zmarł pół roku temu.-Stwierdziłam po chwili milczenia.
-...Bardzo mi przykro. Nie wiedziałem.-Odpowiedział.
-Nic nie szkodzi, już się przyzwyczaiłam do tego pytania.-Powiedziałam.
-Mogę wiedzieć, jak to się stało?-Zapytał.
-Zginął w wypadku samochodowym. Tego dnia był na imprezie z kolegami. Wracał już do domu ze swoim przyjacielem, który prowadził samochód, a on siedział obok. Byli lekko napici... i jeszcze w pewnym momencie zza zakrętu wyjechał tir. Kierowca tira zaczął hamować, ale bezskutecznie. Wszyscy zginęli na miejscu.-Powiedziałam i poczułam jak do oczu napływają mi łzy.-Tak bardzo mi go brakuję.
Rozkleiłam się, a Artur po prostu bez słowa przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Poczułam się bezpiecznie.
Siedzieliśmy teraz milcząc i obserwowaliśmy wschód słońca.Widok był naprawdę przepiękny. Nie da się tego opisać, to trzeba zobaczyć. W końcu słońce całkowicie wyszło zza horyzontu. Ciszę przerwał Artur.
-Może wracajmy?-Zapytał.
-Dobrze,możemy wracać.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
On odwzajemnij uśmiech. Wracaliśmy powoli w stronę obozowiska. W ciszy i spokoju. Wsłuchani w szum wiatru. Nie można było sobie wyobrazić piękniejszej chwili. Po jakiś 5 minutach byliśmy już na miejscu.
-To dobranoc.-Powiedział Artur.
-Dobranoc.-Powiedziałam, po czym wspięłam się na palcach i pocałowałam chłopaka w policzek.

Spojrzeliśmy się na siebie nawzajem i wkrótce rozeszliśmy. Weszłam do namiotu, położyłam się i szybko zasnęłam.

______________________________________________________________
Rozdział wyszedł moim zdaniem mega długi.
Na początku chciałam go rozbić na dwa, ale się rozmyśliłam.
Czy dobrze zrobiłam? Nie wiem, sami osądźcie. 
Bardzo proszę o szczere opinie!
Kolejny rozdział pojawi się z lekkim opóźnieniem, bo naszło mnie na napisanie one shot'a. 
Nie wiem kiedy go skończę, bo pisany jest prosto z serca i muszę przyznać, że kosztuje mnie trochę emocji.
A jeszcze co do tej części, to chcę widzieć pod nią 3 komentarze. :)
Dziękuję wszystkim czytającym i komentującym!
Miłego wieczoru życzę.

PS.: Przepraszam za ewentualne błędy, ale nie ma mojej koleżanki-słownika. Wracaj szybko i wypoczęta! :>

5 komentarzy:

  1. To bylo fajne ^^ rozkreca sie xD :*** mowilam ze moge ci kupic slownik ale nieee pewnie sie szukac nie chce leniu smierdzacy ~BATMAN *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi sieeee pisz dalej ;) ~kupa

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!! Widać że się postarałaś ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne cudne cudne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, nie wiem kiedy wrócę do domu, ale postaram się jak najszybciej, bo widzę, że beze mnie nie dajesz rady xDD I znowu się powtórzę, pisz dalej bo mnie to intryguje ~ Twój Słownik :D

    OdpowiedzUsuń