środa, 17 września 2014

Część 10, "...jesteśmy przyjaciółmi."

Następnego dnia wstałam koło 10:00, byłam wyspana i uśmiechnięta, w końcu wszystko zaczyna się układać po mojej myśli. Mama w pracy, siostra u babci, czyli zostałam sama w domu, kocham to uczucie. Po ogólnym ogarnięciu się, zeszłam na dół. Wzdrygnęłam się na widok sterty kartonów w przedpokoju i salonie, po czym szybko je wyminęłam i przeszłam do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie, zaparzyłam herbatę i z tak przygotowanym posiłkiem udałam się do salonu. Jednym ruchem włączyłam telewizor i ułożyłam się wygodnie na kanapie. Zapowiada się pierwszy spokojny dzień od dłuższego czasu, tylko ja i nikt więcej. Wypiłam łyk gorącego napoju i zaczęłam oglądać jakiś film.
Czas leciał dzisiaj wyjątkowo szybko. Nie robiłam nic konkretnego, a nim się obejrzałam była już 15:00, to oznaczało, że zaraz wrócą mama i Gosia. W momencie, gdy o tym myślałam, właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Jestem jak zawsze nieomylna. Pobiegłam otworzyć im drzwi, ale jednego nie przewidziałam, był z nimi Fabian.
-Hej.-Powiedziała mama od progu.
-Hej.-Odpowiedziałam jej niepewnie.
-Coś się stało?-Zapytała, czując moją niepewność w głosie.
-Chyba tak.-Oznajmiłam, bo nie wiedziałam jak mam w tej sytuacji zareagować. Po chwili milczenia dodałam.-Możemy pogadać?
-Pewnie.-Potwierdziła mama z uśmiechem.
-Będę u siebie.-Powiedziałam i ruszyłam po schodach na górę, a Gosia złapała mnie za rękę i poszła ze mną.
-Za chwilę przyjdę.-Krzyknęła mama.
Usiadłam u siebie na łóżku i próbowałam przemyśleć całą tą sytuację. Po co ona go tu sprowadza? Chyba rozmawiałyśmy na ten temat. Już wiem, może przyszedł zabrać swoje rzeczy. Szczere w to wątpię, ale nadzieja umiera ostatnia. Biłam się ze swoimi myślami do momentu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-Powiedziałam i do pokoju weszła moja mama.
-Chciałaś porozmawiać.-Przypomniała mi.
-Tak wiem.-Stwierdziłam.
-No więc o co chodzi?-Zapytała.
-Co tu robi Fabian?-Zapytałam wprost.
-Oj Amelia... przerabiałyśmy już to. Fabian się wprowadza.-Powiedziała.
-Ale, ale...-Zaniemówiłam.-Myślałam, że efekty naszej rozmowy są inne.-Stwierdziłam, a mama podeszła i usiadła obok mnie.
-Amelia przykro mi, uwierz, że to nie jest tak, że nie liczę się z twoim zdaniem. Ja po prostu kocham Fabiana i jestem z nim szczęśliwa.-Tłumaczyła mi.
-Czemu akurat z nim? Z tym obleśnym typem i zboczeńcem.-Warknęłam.
-Amelia, nie przeginaj.-Powiedziała lekko zirytowana moim stwierdzeniem mama.-Los tak najwyraźniej chciał. Nic na to nie poradzisz, a złośliwe stwierdzenia i jakieś przypuszczenia zostaw sobie dla siebie. Nawet go dobrze nie znasz, jeszcze się do niego przekonasz.
-Może i tak.-Stwierdziłam niechętnie.
-Na pewno, zobaczysz.-Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Muszę to sobie jeszcze przemyśleć. Może lepiej będzie jak pójdę do kogoś ze znajomych przenocować?-Zasugerowałam.
-Jak tam chcesz, droga wolna.-Odpowiedziała mi mama obojętnie, a potem wyszła z pokoju.
Czyli już wiem, co będę robić przez resztę dnia. Już dzwonię do Jagody... A może to nie najlepszy pomysł? W końcu dopiero się pogodziłyśmy. Lepiej pójdę do Kamila. Wybrałam jego numer i napisałam wiadomość.
-„Mogę dzisiaj wpaść do ciebie na noc?”
Po kilku minutach uzyskałam twierdzącą odpowiedź i zaczęłam się pakować. Zrobiłam to bardzo szybko i po jakiś 20 minutach wyszłam z domu.
Na dworze było w dalszym ciągu bardzo ciepło, fala upałów chyba nie ustąpi zbyt szybko, może to i dobrze, w końcu mamy lato, jednak ten gorąc jest czasami nie do zniesienia. Starając się nie zwracać uwagi na panujący skwar wolnym tempem szłam w stronę domu przyjaciela. Droga minęła bezproblemowo i wkrótce znalazłam się pod nim. Nacisnęłam dzwonek do drzwi, które po ułamku sekundy za sprawą Kamila otworzyły się.
-Hejka.-Przytuliłam się do blondyna.
-Hej.-Powiedział.-Wejdź do środka.
Wykonałam jego polecenie, po czym zdjęłam buty i oboje udaliśmy się do jego pokoju. Postawiłam torbę przy łóżku i powiedziałam:
-Przepraszam, że znowu wchodzę ci na głowę.
-Nic nie szkodzi i tak nie mam na dzisiaj żadnych planów.-Stwierdził.
-To dobrze, bo nie chcę się narzucać.-Oznajmiłam.
-Nie narzucasz się.-Powiedział.-To co cię do mnie sprowadza?
-Ah nic ważnego, po prostu Fabian się wprowadza na stałe i muszę to jakoś ogarnąć. Po prostu nie chcę siedzieć u siebie ze świadomością, że on tam jest.-Powiedziałam, starając się uświadomić przyjacielowi, że nie chcę o tym rozmawiać.
-Ok, nieważne. To może obejrzymy jakiś film?-Urwał temat, za co byłam mu wdzięczna.
-Dobrze, jaki chciałbyś obejrzeć?-Zapytałam.
-Może jakąś dobrą komedię?-Zasugerował.
-Ale ja wybieram.-Stwierdziłam i już miałam laptopa na kolanach.
-Jak zawsze.-Westchnął.
-Nie zawsze!-Oburzyłam się.
-Zawsze, zawsze.-Powiedział Kamil i zajął miejsce obok mnie.-Wybieraj szybciej, a nie się wykłócasz.
-No dobrze.-Westchnęłam.
Film był dosyć długi, ale nie przypadł mi specjalnie do gustu, chociaż sama go wybrałam. Jestem dosyć wybredna i moim zdaniem dobra komedia to już niestety ginący gatunek. Nie była ona jednak jakaś bardzo zła, po prostu przeciętna i tyle. Nie obejrzałabym jej drugi raz, ani nikomu bym jej nie poleciła, w każdym razie.
Po seansie zaczęłam razem z Kamilem szykować jakąś kolację. Robiliśmy to głównie z nudów i braku pomysłu, co można by teraz robić. Mam jednak to szczęście, że Kamil dobrze radzi sobie w kuchni, nawet o wiele lepiej ode mnie. Zawsze namawiałam go na edukacje w kierunku gastronomicznym, ale nie wiem czy się na to zdecyduje. Zmusić go nie mogę, bo to jego życie.
Szybko więc udało nam się zrobić jakieś przekąski i znowu wylądowaliśmy w pokoju.
-Amelia jesteś pewna, że nie chcesz ze mną porozmawiać?-Zapytał nagle blondyn.
-Myślałam, że nie poruszysz już tego tematu.-Przyznałam.-Jakoś nie mam ochoty o tym gadać, ok?
-Dobrze, ale jakbyś potrzebowała się później jednak wygadać to wiesz, że możesz na mnie liczyć.-Powiedział.
-Wiem, to naprawdę nie chodzi o ciebie, jeśli tak pomyślałeś, tylko o mnie. Chcę to sama poukładać w głowie, poruszaniem tego tematu tylko pogorszę sprawę. To musi się samo jakoś ułożyć.-Odpowiedziałam przyjacielowi, a on kiwnął twierdząco głową.
Blondyn stał tak jeszcze chwilę i przyglądał się mi niepewnie, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć. Jednak chyba musiał się rozmyślić, bo w końcu zajął miejsce obok mnie na łóżku i zaczął luźną rozmowę. Dobrze mieć takiego przyjaciela, którym można porozmawiać absolutnie o wszystkim i nigdy nie brak tematów. Co ja bym teraz robiła, gdybym nie miała Kamila? Pewnie krążyłabym teraz sama po mieście albo popadała w depresję w swoim pokoju. Cieszę się, że tak po prostu jest.
Wieczór od momentu podjęcia rozmowy mijał bardzo szybko. Trzeba było zobaczyć nasze miny, gdy zobaczyliśmy, ze zegar wskazuje godzinę 1:00. Staraliśmy sobie przypomnieć, co robiliśmy ten cały czas, ale poza rozmową i oglądaniem jakiś głupot w internecie, nic nie przychodziło nam do głów. Po prostu miło spędzony czas i tyle. Oh, ile ja bym dała, żeby to, czego nie lubię robić mijało równie prędko.
Po około godzinie, chociaż byliśmy jakoś niespecjalnie zmęczeni, poszliśmy spać. Dość długo leżałam, starając się o niczym nie myśleć i byłam wielce zadowolona, gdy w końcu udało mi się zasnąć.
Następnego dnia, a raczej tego samego, obudziłam się o dziwo pierwsza, zawsze to Kamil wstawał wcześniej. Odblokowałam telefon i spojrzałam na godzinę, zdziwiłam się wtedy jeszcze bardziej, gdyż zegarek pokazywał, że jest już po 11:00. Usiadłam na podłodze i nie chcąc budzić przyjaciela, zaczęłam przeglądać coś na telefonie. Gdy dochodziła już 12:00, zorientowałam się, że blondyn się obudził. Spojrzałam na niego z podłogi, a on zaspanym głosem zapytał się mnie:
-Która jest godzina?
-Prawie 12:00.-Stwierdziłam.
-Aż tak długo spałem?-Spytał.
-Nie aż tak długo.-Powiedziałam.
-Ty pewnie nie śpisz już dłuższą chwilę, przepraszam cię bardzo Amelia, po prostu nie mogłem w nocy zasnąć.-Zaczął się tłumaczyć.
-Nic nie szkodzi, też dopiero nie dawno się obudziłam.-Odpowiedziałam.
-Na pewno?-Zapytał.
-Na pewno.-Stwierdziłam.
-To dobrze.-Odetchnął jakby z ulgą.
Wtedy zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi. Niby nie było nic dziwnego w spaniu do 12:00 w wakacje, czy w problemach ze snem, ale to nie było w stylu Kamila. On znany jest z tego, że wstawał wcześnie, prawie nigdy się nie denerwuje, bardzo rzadko musi się tłumaczyć z tego, co zrobił i ogólnie jest bardzo wyluzowany. Dzisiejsza sytuacja jest trochę dziwna, a nawet bardzo, ale przecież każdy ma gorszy dzień. Był po prostu w lekkim szoku, że obudził się w samo południe, ale kto w jego sytuacji by nie był? Nie wiem tylko, z jakiego powodu nie mógł zasnąć. Może po prostu nie był zmęczony? Waham się, czy powinnam się go spytać. Chyba tak zrobię, nawet jeśli to nic poważnego, to moja ciekawość nie zniesie tej niepewności.
Rozejrzałam się po pokoju i dopiero teraz zauważyłam, że go tu nie ma. Poczułam się zdezorientowana, jednak zaraz usłyszałam szum wody nadchodzący z łazienki i dotarło do mnie, że musiał iść wciąć prysznic. Nie kazał mi długo na siebie czekać i wkrótce się zjawił.
-Dlaczego nie mogłeś spać?-Zapytałam.
-A tak jakoś.-Odpowiedział luźnie, nawet nie patrząc w moim kierunku.
-Jesteś jakiś dziwny.-Stwierdziłam.
-Ja dziwny?-Jakby się speszył, ale dalej kontynuował.-Wydaje ci się, nie spałem, bo po prostu nie by byłem śpiący.
-Skoro tak mówisz.-Westchnęłam.
-Amelia, nie sprawiaj sobie większej ilości problemów, niż masz teraz.-Powiedział i dopiero teraz spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Nie wiem czemu, ale ta rozmowa tylko bardziej mnie zaniepokoiła. Może faktycznie jestem jakaś przewrażliwiona, ale wydaje mi się, że Kamil zachowuje się jakoś inaczej. Zapewnił mnie, że to nic takiego, ale jakoś mu nie uwierzyłam, co jest dla mnie nowe. Nigdy nie miałam wrażenia, że mój przyjaciel coś przede mną ukrywa. Może jest to spowodowane zwyczajnym stresem i sytuacją w domu, i to dlatego wszędzie dostrzegam jakieś spiski i intrygi. Jestem prawie pewna swojej teorii, więc chyba odpuszczę sobie dochodzenie w tej sprawie.
Pozostawiłam tą myśl gdzieś głęboko w podświadomości i zaczęłam próbować znaleźć jakiś inny temat do rozpraw filozoficznych lub całkowicie odpędzić od siebie myśli. Dzięki Bogu w tym momencie dostałam SMS'a. W jednej chwili otworzyłam wiadomość o treści:
Chcę się z tobą pilnie zobaczyć, masz czas dzisiaj około 15:00?
Jeśli tak to widzimy się przy starym dębie.” ~Artur.
Spojrzałam na godzinę w telefonie-13:06. Jeśli do 15:00 mam się wyrobić, to powinnam przed 14:00 opuścić dom przyjaciela. Wzięłam więc moją torbę do łazienki i zaczęłam szykować się do wyjścia. Po jakimś czasie usłyszałam głos blondyna:
-Amelia, ile można siedzieć w łazience?
-Tyle ile trzeba.-Zaśmiałam się i z niej wyszłam.
-Idziesz już?-Spytał Kamil, kiedy mnie zobaczył.
-Będę się powoli zbierać, bo dostałam SMS'a od Artura, chce się ze mną pilnie spotkać, chcę wiedzieć, o co chodzi.-Wyjaśniłam.
-Aha...-Zdawało się, że jakby zaniemówił.-Dobrze.
-Przepraszam, chciałabym zostać dłużej, ale rozumiesz.-Powiedziałam.
-Nie no, spoko.-Stwierdził luźno.
-Która godzina?-Spytałam.
-13:50.-Odpowiedział.
-To ja już będę wychodzić.-Stwierdziłam i skierowałam się do drzwi.-Myślisz, że zabrałam wszystko?
-Chyba tak.-Powiedział.
-To dobrze, a gdyby było inaczej to wpadnę jeszcze do ciebie.-Uśmiechnęłam się do blondyna.
-Wpadaj kiedy chcesz.-Powiedział i odwzajemnił uśmiech.
-No ja myślę.-Zaśmiałam się i przytuliłam Kamila.-To jeszcze się wieczorem spiszemy, ok?
-Ok.-Potwierdził.
-Pa.-Otworzyłam drzwi i wyszłam.
-Pa.-Pożegnał się.
Jeśli myślałam, że wczorajszy upał był nie do zniesienia, to grubo się myliłam. Eh, przeżyję, tym bardziej, że chyba zbliża się burza. Zacisnęłam zęby i po niecałym kwadransie weszłam już do własnego domu. Co by tu dużo mówić, długo to mnie tam nie było. Rozpakowałam się, skorzystałam z łazienki i wyszłam szybko na spotkanie, żeby się nie spóźnić.
Na miejscu spotkania byłam punktualnie, ale Artur był ode mnie szybszy.
-Hej, długo czekasz?-Zapytałam.
-Nie wiem sam, chyba nie.-Powiedział lekko niezrozumiale.
-To o czym chciałeś ze mną rozmawiać?-Spytałam.
-Może najpierw się przejdziemy?-Zaproponował.
-Jak wolisz.-Stwierdziłam.
Najpierw chodziliśmy ogólnie bez większego celu, rozmowa się kleiła i miło mijał mi czas. Artur zabrał mnie do kawiarenki i na lody. Minęła jedna godzina, potem druga i nim się zorientowałam, była już 17:00. Spojrzałam wtedy nagle na zegarek i stwierdziłam, że muszę się jakoś dyskretnie wymknąć, bo mama i Gosia już dawno wróciły, a ja nie chce mieć kolejnych problemów.
Spojrzałam na bruneta i przypomniałam sobie, że chciał pogadać.
-Artur, muszę już niestety iść, bo nie chcę mieć problemów w domu.-Stwierdziłam.-Ale ty chyba chciałeś pogadać...
-Tak.-Odpowiedział i rozejrzał się dookoła po parku w którym byliśmy.-Zajmę ci już tylko chwilę, dobrze?
-Ok.-Odpowiedziałam, a on pociągnął mnie w stronę mojej ulubionej białej ławeczki.
Usiadłam na niej, a Artur zajął miejsce tuż obok mnie.
-Mam do ciebie trochę kłopotliwe pytanie.-Zaczął.
-Nie krępuj się.-Powiedziałam.-Przecież jesteśmy przyjaciółmi.-Uśmiechnęłam się do niego.
-No więc właśnie, ja chciałbym być kim więcej, niż tylko przyjacielem.-Powiedział.
Wtedy zaniemówiłam, jego słowa jakby nie dotarły do mnie, a ja wyraźnie zaniepokoiłam go moim milczeniem.
-Przepraszam, spieprzyłem.-Zaczął plątać się w swoich wypowiedziach.
-Nie Artur, ja też cię bardzo lubię.-Przyznałam.
-Ale...-Zawahał się.
-Co za ale?-Zapytałam.
-Myślałem, że wolisz ode mnie Kamila, dlatego bałem ci się to powiedzieć.-Stwierdził.
-Kamil to tylko mój przyjaciel, najlepszy, ale nic więcej-Powiedziałam.
-Czyli możemy spróbować?-Upewnił się.
-Tak.-Potwierdziłam i przytuliłam go.-Pewnie, że tak.
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zauważyłam, że jego oczy jakby przepełniły się szczęściem. Zaczęłam myśleć, czy dobrze zrobiłam, ale spróbować zawsze można, tym bardziej, że bardzo go lubię, może nawet tak jak on mnie, bardziej niż przyjaciela. W tym momencie nagle usłyszałam grzmot, a z nieba zaczęły spadać wielkie krople wody. Nagłe oberwanie chmury wyrwało nas z transu. Artur chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec w kierunku mojego domu.
Gdy się tam znaleźliśmy dalej padało, a my byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Ja niestety już naprawdę musiałam iść.
-Pa.-Powiedziałam.
-Pa.-Odpowiedział mi mój nowy chłopak, po czym pocałował lekko w usta.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec do domu, bo zorientowałam się, że cały czas pada. Jednak nie żałowałam tego, że wyglądam jak mokra kura.
Kiedy byłam już w domu przywitałam się z mamą i zdjąwszy buty poszłam do siebie. Na miejscu wybrałam potrzebne mi rzeczy i skierowałam się w kierunku łazienki. Umyłam się, dokładnie wysuszyłam i przebrałam, po czym ruszyłam do siebie i włączyłam laptopa. Z wielkim uśmiechem na ustach przeglądałam bez sensu jakieś stronki, aż do czasu, kiedy udałam się prosto do krainy Morfeusza.
__________________________________________________________
Oj, długo by tu pisać. ;_;
To może tak w ogromnym skrócie:
Po pierwsze-byłam przekonana, że dwa tygodnie mijają dzisiaj i jak głupia pisałam ten rozdział jak najszybciej, możecie mnie zabić za to, że nie zamieściłam go wczoraj, ale trudno, tak wyszło.
Po drugie-czekam na śmierć, bo gdy Suzi przeczyta ten rozdział, to długo sobie nie pożyję. 
:<
Po trzecie-cieszę się, że zaczęliście się logować. <3
Po czwarte-nie chcę mi się już tego numerować. D;
No więc, bardzo proszę was o sporą liczbę komentarzy i o oddanie głosu w opiniach.
Chcę po prostu poznać wasze zdanie. :)
Dziwię się, że to już 10 rozdział, a wy jeszcze to czytacie, nie spodziewałam się tego, kiedy zakładałam bloga. :D
Następny rozdział pojawi się wtedy, kiedy go napiszę.
Nie będę już sobie ustawiać, do kiedy mam go zamieścić, ponieważ to już wtedy nie jest to samo.
Pisanie sprawia mi przyjemność, nie chcę zamieniać tego w jakiś obowiązek i zmuszać się, żeby cokolwiek napisać.
Czekam na wasze opinie dotyczące tego rozdziału.
Mi osobiście niezbyt on się podoba, ale trudno, ma się prawo do lepszych i gorszych notek. ;/
Żeby już nie zwiększać mojego opóźnienia dodaję wpis bez sprawdzania błędów.
Zrobię to później, bo dzisiaj muszę się jeszcze nauczyć do szkoły.
Fajną godzinę sobie znalazłam. ;_;
Tak bardzo się dla was poświęcam, pamiętajcie! xD
To jeszcze link i spadam Birdy-Skinny love <3
A zapomniałabym, planuję w weekend zabrać się za wygląd bloga i jak ktoś ma jakiekolwiek pojęcie o bardziej zaawansowanych opcjach, to błagam o pomoc!
Jeśli uda mi się i pojawi się nowe tło, to powinna pojawić się również ankieta dotycząca tego, czy wam się ono podoba.
To już chyba na tyle.
Pozdrawiam serdecznie! :)
+Wiem, że na pewno o czymś zapomniałam! >.<

wtorek, 2 września 2014

Część 9, "...muszę odzyskać moją przyjaciółkę."

Następnego dnia obudziłam się wcześnie jak na mnie. Wstałam, ubrałam się i skorzystałam z łazienki. Gdy z niej wyszłam, zrobiłam kilka kroków w stronę schodów, ale zaraz się zawahałam i zawróciłam. Moje serce mocniej zabiło, a ja zdałam sobie sprawę, że będę zmuszona odbyć poważniejszą rozmowę z moją matką. W nerwach zajrzałam jeszcze do pokoju Gosi, mała spokojnie spała, aż miło było na nią popatrzeć, jej widok trochę mnie uspokoił. Zamknęłam ostrożnie za sobą drzwi, żeby jej nie obudzić, zebrałam się w sobie i ruszyłam po schodach do salonu. Zegar ustawiony obok telewizora wskazywał godzinę 7:21. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, po czym powoli weszłam do kuchni. Na krześle przy stole siedziała moja mama i chyba kończyła już swoje śniadanie. Zaparzyłam sobie herbatę i starając się nie wyrażać absolutnie żadnych uczuć, zajęłam miejsce naprzeciwko niej.
Po chwili, nie podnosząc wzroku znad stołu, powiedziała:
-To jak będzie?
-Z czym?-Zapytałam.
-Dobrze wiesz z czym.-Powiedziała i spojrzała na mnie.
-Znasz moje zdanie na ten temat i jeśli chodzi ci o to, żebym je zmieniła, to się przeliczyłaś.-Stwierdziłam.
-Ale Amelia, dziecko, zrozum mnie trochę.-Powiedziała błagalnie.
-A ty spróbowałaś mnie zrozumieć?-Warknęłam.
-Amelia, ale tak będzie dla nas lepiej. Będziemy szczęśliwe zobaczysz, w końcu założymy rodzinę. Wiesz dobrze, że to nieuniknione.-Powiedziała aż zbyt spokojnym głosem.
-Wiem.-Zaczęłam.-Ale ty też wiesz, że nie lubię Fabiana i nawet nie skonsultowałaś jego przeprowadzki tutaj ze mną! Jak ja mam się z tym czuć? Wytłumaczysz mi?
-Nie wiedziałam jak.-Oznajmiła.
-Aha, ty nie wiedziałaś jak, a ja i Gosia mamy się tylko przyglądać temu, co robisz za naszymi plecami? Nawet nie potrafisz porozmawiać z własnymi dziećmi?!-Podniosłam na nią głos.
-Ciekawe czy ty byś potrafiła na moim miejscu?-Zapytała nerwowo.
-Na pewno po tak krótkim czasie od śmierci ojca nie próbowałabym zastąpić go jakimś zupełnie obcym facetem.-Krzyknęłam.
-Amelia uspokój się.-Odkrzyknęła.
-Nie będę się uspokajać! Rodzina opiera się na zaufaniu, nie tak nas uczyłaś? Ty właśnie je niszczysz! Nie mówię tu tylko o sobie! Powinnyśmy się wszystkie lepiej przygotować na takie zmiany i wzajemnie wspierać! Na to wszystko potrzeba trochę więcej czasu! Czy ty myślisz tylko o sobie? Nie możesz podejmować takiej decyzji sama i to po zaledwie pół roku! Nie próbuj zastąpić tak szybko ojca...-Skończyłam.
-Przestań mnie obwiniać.-Krzyknęła, a w jej oczach stanęły łzy.-Może źle to wszystko zaczęłam, ale chciałam dobrze. Amelia, on już nie wróci... Musisz się z tym pogodzić, nie możemy tego rozpamiętywać. Czas tutaj nic nie pomoże, trzeba po prostu zapomnieć i zacząć od nowa.
-Jak możesz tak mówić?-Zapytałam łamiącym się głosem, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Po prostu, mówię jak jest. On już nigdy nie wróci.-Powiedziała głośno i wyraźnie, a jej słowa w mojej głowie zabiły niczym dzwony.
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale kiedy spojrzałam w prawo, moim oczom ukazała się Gosia, która płakała. Musiała obudzić się przez naszą kłótnię. Najgorsze było to, że nie wiedziałam od jak dawna tu stała. Stałyśmy trzy jak wryte, kiedy Gosia nagle bardzo niewyraźnie i przez łzy powiedziała:
-Nie chcę nowego tatusia, kocham tamtego.
Po tych słowach wybiegła do góry, a ja podążałam jeszcze chwile za nią wzrokiem.
-I trzeba było tak krzyczeć? Widzisz co narobiłaś?-Zapytała mnie mama. 
-Ja?-Powiedziałam, nie dowierzając własnym uszom.-Ty się lepiej kobieto poważnie nad sobą zastanów.-Stwierdziłam i pobiegłam za siostrą.
Z prędkością światła znalazłam się na górze i skierowałam się do pokoju siostry, mała siedziała na łóżku i płakała. Usiadłam obok niej i mocno przytuliłam, a ona spojrzała na mnie, oczka miała zaczerwienione, a policzki opuchnięte.
-Chcę, żeby tatuś wrócił.-Powiedziała, nie przestając płakać.
-Gosiu, tatuś nas bardzo kocha i jest teraz z nami, patrzy na nas i nie chciałby, żebyśmy płakały.-Powiedziałam i odgarnęłam pasmo włosów z jej czoła.
-Kiedy zobaczę się z tatusiem?-Zapytała.
-Nie możemy go zobaczyć, ale on zawsze będzie z tobą, jest częścią ciebie Gosiu, masz go o tutaj w serduszku.-Stwierdziłam, poklepując się w miejscu, gdzie położone jest serce.
-I on tam jest?-Spojrzała się na siebie.
-Jest i zawsze będzie, bo go kochasz.-Zapewniłam ją.
-Na pewno?-Spytała.
-Tak.-Powiedziałam i lekko się do niej uśmiechnęłam, a ona wtuliła się we mnie i nie puściła, dopóki się nie uspokoiła.
Po chwili do pokoju weszła mama.
-Gosiu kochanie.-Powiedziała.
-Tak mamusiu?-Odpowiedziała moja siostra.
-Chodź do mnie na chwilkę.-Poprosiła mama, a Gosia zsunęła się z łożka i podeszła do niej, a mama ją przytuliła.-Nie smuć się kochanie. Przepraszam za to, że tak brzydko mówiłam, byłam trochę zdenerwowana, ale już nie będę, obiecuję.
-Kocham cię mamusiu.-Powiedziała mała.
-Ja ciebie też słoneczko. Pójdziemy może później na spacer i na lody?-Zaproponowała, a mała pokiwała głową twierdząco i uśmiechnęła się szeroko.-To dobrze, ale teraz mamusia musi iść do pracy, a ty pójdziesz do babci. Odbiorę cię jak tylko wrócę.
-Dobrze mamusiu.-Powiedziała Gosia, a mama zniknęła zaraz za drzwiami.
O godzinie 9:00 odprowadziłam małą do babci i wróciłam do domu. Długo tam jednak nie pozostałam, skoro i tak mój dzień źle się zaczął, to nie mam już nic do stracenia, pójdę do Jagody. Jest jednak jeszcze trochę wcześnie, żeby iść, może pooglądam najpierw telewizję, poszłam więc do salonu i włączyłam TVN, o tej godzinie nic ciekawego nie leci, ale nie mam nic lepszego do roboty. Czas mijał wolno, ale w końcu doczekałam się dopuszczalnej godziny, zegar wybił 10:00, a ja zaczęłam się szykować i zaraz wyszłam z domu.
Szłam umiarkowanym tempem i starałam się unikać nasłonecznionych miejsc, gdyż jest piekielnie ciepło. Po niecałym kwadransie byłam już na miejscu. Zadzwoniłam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył.
-Jagoda, to ja Amelia otwórz proszę!-Krzyknęłam.
Dalej nikt nie podszedł do drzwi, może jej nie ma. Gdy się odwróciłam, drzwi nagle się otworzyły i zobaczyłam brunetkę.
-Czego chcesz?-Zapytała.
-Pogadać.-Odpowiedziałam.-Wpuścisz mnie do środka?
-Niech ci będzie.-Burknęła.-I zostawiając mnie, ruszyła do salonu.
Zdjęłam szybko buty i poszłam za nią.
-Jagoda nie chcę się z tobą kłócić.-Stwierdziłam.
-Ah tak.-Prychnęła.
-Posłuchaj, bardzo żałuję tego co powiedziałam ci wtedy. Nie cofnę już tego, ale nie możemy w ten sposób niszczyć naszej przyjaźni. Obie zawiniłyśmy.-Powiedziałam.
-Czy ja wiem? Ja nic ci nie zrobiłam, a ty na mnie naskoczyłaś.-Powiedziała.
-Byłam zła. Dobrze wiedziałaś o wszystkim... wiesz o co mi chodziło, jakie mam zdanie.-Starałam się być dla niej miła.
-Ale jeśli takie jest twoje zdanie to nasza przyjaźń nie ma sensu.-Powiedziała.
-Ale jak to?-Zdziwiłam się.-Przepraszam za to wszystko, naprawdę!
-Amelia nie o to chodzi. Ja jestem z Michałem.-Stwierdziła.
-Co?-Zamarłam.
-To, jestem z Michałem i tego nie zmienisz! Zmieniłam się i to bardzo, ale smutno mi, że tak późno to zauważyłaś. Za bardzo byłaś zajęta sobą Amelia. Nie miałam się komu wygadać, bo twoje problemy były ważniejsze. Nie zasłużyłam sobie na to i uwierz, że z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że to ty jesteś złą przyjaciółką, a na pewno nie ja.
Co ona właśnie powiedziała? Byłyśmy dla siebie jak siostry... a ona tak mnie nazwała. Ja jestem złą przyjaciółką?! Jej słowa uderzyły we mnie, jakby wystrzelone w karabinu. Nie wytrzymałam.
-Przepraszam, ale dobrze wiedziałaś, że mam problemy w domu, że było i jest mi z tym bardzo ciężko! Możesz mnie obwiniać za to, że się pokłóciłyśmy, za to, że nie miałaś się komu wygadać i za wiele innych rzeczy, ale nigdy nie nazywaj mnie złą przyjaciółką!-Warknęłam na nią, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.-Przemyśl to sobie Jagoda.-Powiedziałam i wyszłam stamtąd.
Cała zdenerwowana szybko ruszyłam w stronę parku, na szczęście nie był on daleko stąd, ledwo powstrzymując się od biegu i hamując łzy, dotarłam do mojej ukochanej ławeczki i usiadłam na niej. Próbowałam oczyścić umysł, pozbyć się wszystkich złych myśli, ale na marne. Siedziałam tak i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle zauważyłam, że ktoś na mnie patrzy. Odwróciłam się szybko i odetchnęłam, kiedy przekonałam się, że to Artur.
-Hej, płakałaś? Co się stało?-Zapytał.
-Nic.-Odpowiedziałam.
-Przecież widzę.-Stwierdził.
-Pokłóciłam się tylko z Jagodą.-Wyjaśniłam.
-Oj Amelia, będzie dobrze.-Próbował mnie pocieszać.
-Ty tego nie zrozumiesz.-Powiedziałam.
-Może i nie.-Przyznał.-Zamierzasz tu tak tkwić?
-Nie wiem.-Oznajmiłam.
-To ja ci powiem! Nie będziesz, bo zabieram cię do kina.-Powiedział i uśmiechnął się do mnie.
-A skąd pewność, że się zgodzę?-Zapytałam.
-Oj no Amelia.-Powiedział lekko błagalnie.
-No dobrze.-Powiedziałam i wstałam z ławeczki.-Chodźmy.
Po chwili byliśmy już w drodze do kina.
-Na jaki film idziemy?-Zapytałam.
-Może na jakąś komedie?-Zaproponował.
-Ok, ale ja wybieram.-Stwierdziłam i uśmiechnęłam się do niego.
-Jak sobie pani życzy.-Zażartował.
W kinie Artur kupił bilety na film, który wybrałam, oraz kupił popcorn. Obiecałam mu, że oddam pieniądze co do grosza. Protestował, ale w końcu postawiłam na swoim, chociaż ten jeden raz. Film minął bardzo szybko, szczerze spodziewałam się, że będzie trochę bardziej zabawny, ale trudno. Pewnie mam zbyt wysokie wymagania jak na film XXI wieku.
Wyszliśmy wkrótce z kina i pochodziliśmy jeszcze jakiś czas po mieście.
-I nie lepiej ci już?-Zapytał.
-Tak, zdecydowanie.-Potwierdziłam.
-Po prostu tak już jest, że potrzebny jest nam ktoś, kto nas zrozumie, pomoże i po prostu będzie.-Powiedział.
Zaczęłam rozmyślać nad tym, co powiedział. To zawsze Jagoda była taką osobą...zawsze!
-Wiesz co Artur? Muszę już iść.-Powiedziałam.
-Ale czemu?-Zasmucił się.
-Mam jedną, bardzo ważną sprawę do załatwienia.-Oznajmiłam.
-Jaką?-Zapytał.
-W końcu muszę odzyskać moją przyjaciółkę.-Odpowiedziałam.
-To biegnij.-Powiedział i przytulił mnie.-Powodzenia.
-Dzięki.-Powiedziałam i odeszłam od niego.
Po chwili byłam już pod domem brunetki i energicznie nacisnęłam dzwonek. Usłyszałam wtedy, że ktoś podszedł do drzwi, ale ich nie otworzył.
-Jagoda! Wiem, że tam jesteś, poczekaj, wysłuchaj mnie chociaż. Tak strasznie cie przepraszam, nie chciałam, żebyś z mojego powodu źle się poczuła. Obie zawiniłyśmy zrozum, chcę się z tobą pogodzić, rozumiesz? Bardzo cię potrzebuję i nie pozwolę, żeby to się tak skończyło. „Przyjaciółki na zawsze”, pamiętasz? Sama tak powiedziałaś. Przez wszystko zawsze przechodziłyśmy razem, może to się zepsuło, ale naprawimy to Jagoda. Proszę cię!-Powiedziałam na jednym wdechu.
Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Może się myliłam? Może nawet jej tam nie było? Byłam pewna, że słyszałam kroki. W nadziei, że się nie pomyliłam dodałam jeszcze:
-Jakbyś się namyśliła, to wiesz, gdzie mnie szukać.
Odeszłam spod jej domu wolnym krokiem z myślą, że może jeszcze otworzy, ale się pomyliłam. Byłam zła, może załamana? Sama nie wiem. Wiem na pewno, gdzie teraz pójdę, tam gdzie to wszystko się zaczęło. W pewnym momencie skręciłam w tak znaną mi uliczkę, nie było tu ani śladu żywej duszy, zresztą jak zawsze. Na jej końcu nic się nie znajdowało, przecisnęłam się zręcznie pomiędzy starymi kamieniczkami i ruszyłam polną ścieżką, aż doszłam tak, gdzie chciałam. To tu siedziała ona wtedy z papierosem i szklistymi oczami. Jeszcze mogę ją sobie w ten sposób wyobrazić. Usiadłam w tamtym miejscu i zaczęłam dalej rozmyślać o tym wszystkim. Tyle dałabym, żeby ona tutaj była. Chyba właśnie zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem od niej zależna. Jaka ja byłam głupia. Jak mogłam zaniedbać to, co jest w moim życiu najważniejsze? Ze zmęczenia położyłam się na trawie, ale zaraz wstałam, bo poczułam coś pod ramieniem. Obróciłam się i podniosłam mały woreczek, a w środku były papierosy i zapalniczka. Czyżby ona jeszcze tu przychodziła? Najwidoczniej tak. Wyjęłam z paczki jednego papierosa i zapaliłam. Nie cierpiałam tego i nawet nie wiem, czemu to zrobiłam. Dym zaczął powoli wypełniać moje płuca, nie było to jakieś zbytnio przyjemne uczucie, jednak siedziałam i paliłam.
Ciszę przerwał głos nadchodzący zza moich pleców.
-Nie martw się, nikomu nie powiem, że palisz.
Rzuciłam papierosa na ziemie i przygniotłam go butem, po czym odwróciłam się twarzą w stronę, z której dobiegał głos. To była Jagoda. Ucieszyłam się bardzo na jej widok, podbiegłam i mocno ją przytuliłam.
-Dziękuję.-Wyszeptałam.
-Za co?-Zdziwiła się widocznie brunetka.
-Za to, że jesteś.-Powiedziałam.
Usiadłyśmy na trawie i długo rozmawiałyśmy. Wszystko sobie wyjaśniłyśmy na spokojnie i chyba już nikt, ani nic nie może nas poróżnić. Przy okazji opowiedziałyśmy sobie, co się działo, kiedy się do siebie nie odzywałyśmy. Ta rozmowa była nam obu potrzebna. Na koniec Jagoda zapytała:
-To odnawiamy przysięgę? Przyjaciółki na zawsze?
-Na zawsze.-Potwierdziłam.
Wkrótce zrobiło się późno i trzeba było niestety wracać do domu, choć wcale nie miałam ochoty tego robić. Odprowadziłam przyjaciółkę do domu, a potem sama poszłam do swojego. Kiedy do niego weszłam, wszyscy byli już w swoich pokojach. Wzięłam tylko prysznic i położyłam się spać zmęczona, ale też bardzo szczęśliwa. 
__________________________________________________________
O mój Boże!
W końcu nowy rozdział!
Bardzo was przepraszam za takie opóźnienie.
W dodatku rozdział nie jest tak długi, jakbym chciała.
Część miała się pojawić równo z tysięcznym wejściem, ale sytuacje losowe mi to uniemożliwiły. :(
Teraz jeszcze jest szkoła, co powoduje, że mam wyjątkowo mało czasu na pisanie. :/
Jakoś dam sobie radę, inne bloggerki dają, to ja też. :D
Pierwszy dzień w szkole minął, nie wierzę, że to piszę, ale całkiem fajnie. :D
Zapomniałabym- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za te wszystkie wejścia! <3
Liczę na dużo komentarzy i wsparcie z waszej strony.
Mam nadzieję, że wpisy uda mi się zamieszczać w miarę regularnie, w odstępach do dwóch tygodni, ale nic wam nie mogę niestety obiecać, bo to nie zależy wyłącznie ode mnie.
Dedykacja specjalnie dla Suzi: Elektryczny^^
A ode mnie piosenka, w której się ostatnio zakochałam <333
To chyba tyle.
Pozdrawiam i powodzenia w szkole życzę. :*
Trzymajcie się!