piątek, 22 sierpnia 2014

Część 8, "Nie, nic nie jest ok."

Obudziłam się rano w łóżku, Kamil musiał mnie tu zanieść. Nie ma go w pokoju, musiał obudzić się wcześniej. Ciekawe czy długo czekał, aż się obudzę. Wstałam, ubrałam się, skorzystałam z łazienki i poszłam poszukać przyjaciela. Był w kuchni i pił herbatę, z pewnością miętową, jego ulubioną.
-Hej! Wyspana?-Uśmiechnął się na mój widok.
-Tak.-Odpowiedziałam.
-To dobrze. Jest już prawie 12:00.-Powiedział.
-Serio?-Zdziwiłam się, bo nie sądziłam, że mogłam tak długo spać.
-Serio, serio.-Stwierdził.-O której zamierzasz wrócić do siebie do domu?
-Nigdy.-Powiedziałam i usiadłam na podłodze.
-Oj! No nie zachowuj się jak dziecko.-Powiedział.
-Nie zachowuję się jak dziecko! Po prostu nie chcę wracać!-Powiedziałam podniesionym tonem.
-Amelia.. Nie denerwuj się. Jest ok?-Zapytał i podszedł do mnie.
-Nie, nic nie jest ok.-Stwierdziłam.-Najpierw straciłam przyjaciółkę, a teraz własny dom.
-Nie przesadzaj na pewno wszystko się ułoży, zobaczysz.-Pocieszał mnie, głaszcząc po ramieniu.
-Tak... Przepraszam, że się uniosłam.-Powiedziałam.-Może faktycznie powinnam tam wrócić i wszystko na spokojnie wyjaśnić.
-No właśnie, to bardzo dobry pomysł. Odprowadzić cię do domu?-Zaproponował.
-Dobrze.-Zgodziłam się.
Szliśmy bardzo wolno w stronę mojego domu. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem, było to niepotrzebne, a Kamil znał mnie na tyle dobrze, że utrzymywał ciszę i spokój, którymi się napawałam. Starałam się nie zastanawiać nad tym, co zastanę w domu. Po prostu tam wejdę i pójdę do siebie. Plan bez pudła. Bynajmniej innego nie mam i raczej nic lepszego nie wymyślę.
Zastanawiam się czemu, gdy się gdzieś śpieszę to czas tak się dłuży, a gdy nie chcę gdzieś iść, to jak na złość znajduję się tam jakby po sekundzie, tak było i tym razem. Stałam już przed drzwiami budynku, który nazywam domem- moim bezpiecznym azylem. Nie chcę, żeby to się zmieniło, oszalałabym chyba, gdybym zaczęła czuć się nieswojo we własnym domu, niczym intruz. Obróciłam się do chłopaka i przytuliłam go, tak bardzo nie chciałam, żeby teraz odchodził.
-Pa.-Wydusiłam z siebie po tak długiej ciszy.
-Pa, trzymaj się.-Oderwał się ode mnie, lekko się jeszcze uśmiechnął i poszedł.
Wstrzymałam oddech i chwyciłam za klamkę, drzwi były zakluczone, czyli nikogo nie ma w domu. Odetchnęłam z ulgą. Wyjęłam klucz z torby i weszłam do środka. Moim oczom ukazały się te nieznośne pudła, które nadal stały w salonie. Czyżby moja kochana mamusia chciała mnie jakoś przekonać do tego, żeby Fabian się wprowadził, czy ja po prostu nie mam w tej sprawie nic do gadania? Zdjęłam buty, chwyciłam torbę i poszłam do góry. Zaczęłam odstawiać rzeczy na swoje miejsca, mam nadzieję, że sytuację uda się opanować i wszelkiego rodzaju bunt będzie zbędny i zostanę już na stałe w domu. Kiedy skończyłam się rozpakowywać, wzięłam szybki zimny prysznic, żeby się rozluźnić. Potem wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Co ja będę teraz robić? Może pójdę na jakiś dłuższy spacer? To naprawdę bardzo dobra myśl.
Wstałam, ubrałam moje ulubione szare spodenki i do tego pierwszy z brzegu top. Wzięłam telefon z biurka i odruchowo sprawdziłam wiadomości. Nikt do mnie nie napisał, żadnych sugestii spotkań, ani nic w tym stylu, czyli jestem wolna. Zbiegłam po schodach i ruszyłam do kuchni. Z pudełka w szafce zabrałam 20 złotych, może się przydać. Wróciłam do przedpokoju, założyłam buty i znowu wyszłam. Zakluczyłam drzwi i skierowałam się w stronę parku, po drodze wsadziłam jeszcze słuchawki do uszu i puściłam ulubioną playlistę. Słowa piosenek jakby do mnie nie trafiały. Nie wiedziałam kiedy kończyła się jedna, a zaczynała druga.
W takim stanie dotarłam do mojego ulubionego miejsca, znajdowało się ono na skraju parku. Było to niewielkie jeziorko koło którego rosło stare już drzewo wiśni, było dość okazałe, a pod nim stała prawie niezauważalna ławeczka, która doskonale tutaj pasowała. Usiadłam na niej i zaczęłam tak po prostu, bezmyślnie patrzeć przed siebie. Nie wiem ile minęło czasu, ale w końcu z tego transu wyrwał mnie dźwięk sms'a. Otworzyłam wiadomość i uśmiechnęłam się na jej widok, to od Artura.
-„Hej! Jesteś zajęta, czy masz czas ze mną się spotkać?”
-„Mam czas. Gdzie i kiedy proponujesz spotkanie?”-Odpisałam.
-„Za pół godziny przy starym dębie?”-Otrzymałam odpowiedź.
-„Będę na pewno. :)”-Wystukałam i wysłałam.
Patrzałam się jeszcze chwile na ekran i uśmiechałam się do niego szeroko, po czym schowałam telefon do kieszeni. Nie spodziewałam się tego, że Artur mnie gdzieś zaprosi, to znaczy, że na pewno chociaż trochę mnie lubi. Na myśl o tym przez chwilę zapomniałam o moich problemach i zadowolona zaczęłam rozmyślać o spotkaniu. Stąd do starego dębu jest gdzieś 7-10 minut, może więcej, może mniej. Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam, chociaż był to jeden w punktów orientacyjnych miasta, a może raczej „miasteczka”, jak kto woli. Moim zdaniem miasto jest całkiem spore, ale nie każdego zadowolisz... W każdym razie mam jeszcze trochę czasu zanim zobaczę się z chłopakiem. Spojrzałam na swój strój i zadałam sobie w myślach pytanie: „Czy wypadałoby się przebrać?”. Chyba nie, nie chcę mi się wracać do domu.
Po kilku minutach leniwie zwlekłam się z mojej ukochanej ławeczki i ruszyłam wolno na miejsce spotkania. Czułam na sobie przyjemny powiew wiatru i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Dzisiaj jest naprawdę ładny dzień. W miłej atmosferze doszłam do starego dębu i od razu zastanowiłam się, ile czasu mi to zajęło. Nie umiem tego stwierdzić, zresztą to nieważne. Artura jeszcze nie ma, wiec usiadłam na krawężniku i zaczęłam na niego cierpliwie czekać . Po chwili czyjeś ręce zasłoniły moje oczy.
-Zgadnij kto!-Powiedział.
-Artur?-Zapytałam pewna tego, że to on.
-Brawo.-Zabrał ręce i zaczął klaskać.
-Hej.-Powiedziałam, szybciej wstając z miejsca.
-Hej, długo czekałaś?-Zapytał.
-Nie, dosłownie minutkę.-Oznajmiłam.
-To dobrze.-Odetchnął jakby z ulgą.-To gdzie chcesz iść?
-Obojętnie, może ty coś zaproponuj.-Stwierdziłam.
-Ok, niech ci będzie... Co powiesz na kawiarnie dwie ulice stąd?-Zaproponował.
-Dobrze, kawiarnia jest spoko.-Uśmiechnęłam się do chłopaka i poszliśmy tam.
Na miejscu zamówiliśmy dwa cappuccino. Artur zapłacił, mimo mojego wyraźnego oporu. Nie chciał też, żebym zwróciła mu pieniądze. Nie lubię tego stanu, kiedy czuję, że jestem komuś coś winna. Po prostu nie znoszę, jak ktoś za mnie płaci. Mogę przecież sama to zrobić.
Siedzieliśmy przy stoliku ustawionym na zewnątrz, piliśmy napoje i rozmawialiśmy. Tematy jakby same rzucały się na język, nie było ani chwili ciszy. W końcu jednak nasze szklanki stały się puste. Był to przykry widok, gdyż cappuccino było dzisiaj wyjątkowo dobre, a w dodatku jego brak przerwał nasz wspaniale układający się dialog. Opuściliśmy, więc niestety z żalem kawiarenkę.
Ledwo co wyszliśmy stamtąd i nagle zauważyłam, że nie mam mojej szczęśliwej bransoletki. Na pewno ją dzisiaj miałam, ale nie wiem kiedy i gdzie mi spadła. Czy w kawiarni jeszcze znajdowała się na moim nadgarstku? Odtworzyłam obraz w swojej głowie... Miałam ją, jestem tego pewna. Musiała teraz gdzieś spaść.
-Artur chyba moja bransoletka została w kawiarni.-Powiedziałam i już się odwróciłam gotowa by po nią wrócić.
-Chyba wiem, gdzie spadła. Poczekaj pójdę sprawdzić.-Powiedział szybko i pobiegł.
-Ehhhh.-Westchnęłam, w sumie może i tak bym jej nie znalazła, ale czy on musi mnie tak we wszystkim wyręczać?
Usiadłam na ławce i spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam Kamila, robił chyba kolejną rundkę, zawsze tą samą trasą. Ciekawe, czy kiedyś znudzi mu się to codzienne bieganie. Uśmiechnęłam się i pomachałam w jego kierunku. Zauważył mnie i odwzajemnił gest. Nagle na jego twarzy pojawiło się jakieś dziwne uczucie, chwilowo, ale to dostrzegłam. Niestety odwrócił się i pobiegł dalej. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Przestraszyłam się, ale zaraz uspokoiłam, bo zobaczyłam u swojego boku Artura z moją zgubą.
-Czemu się tak przyglądasz?-Zapytał.
-Tak tylko patrzę.-Powiedziałam i wstałam z miejsca.-Idziemy dalej?
-Dobrze.-Odpowiedział.
Chodziliśmy tak w sumie bez celu, chociaż przyznam, że dobrze mi się spędza z nim czas. Lubię jego towarzystwo. Jednak nie daje mi spokoju to uczucie, które zapisało się na twarzy mojego przyjaciela. Może mi się tylko wydawało? Chyba nie mam się czym przejmować.
W końcu zrobiło się trochę późno i stwierdziłam, że należałoby wrócić w końcu do domu. Pożegnałam się z Arturem i ruszyłam przez rynek w kierunku parku. Muszę jeszcze pozbierać myśli zanim wrócę i odbędę poważną rozmowę z moją matką. Zrobiło się zimno i przydałaby mi się bluza, ale trudno. Szłam spokojnie i układałam to, co powiem w jakąś logiczną całość. Jakoś do głowy przychodzi mi teraz wszystko tylko nie to, co powinno.
Pustka w głowie spowodowała, że zaczęłam z braku zajęcia obserwować, co dzieje się dookoła mnie. Właśnie doszłam do parku, jest tu pięknie jak zawsze. Lubię to miejsce o każdej porze dnia i roku. Nic nadzwyczajnego się tutaj prawie nigdy nie dzieje. Świat się kręci, a tu zawsze można na chwile usiąść i odsapnąć. Wzięłam głęboki oddech i poszłam dalej.
Już miałam stąd wychodzić, gdy nagle moją uwagę zwróciła pewna para siedząca na ławce. Niby nic dziwnego dwoje zakochanych w sobie ludzi całuje się w parku. Raczej nie interesuje się życiem innych, bo to w końcu nie moja sprawa. Tak byłoby i tym razem, gdyby nie to, że rozpoznałam tą dwójkę. Zobaczyłam moją najlepszą 'byłą' przyjaciółkę i tego pedofila od siedmiu boleści. Przypomniała mi się nasza kłótnia. Mówiła, że z tego nic nie będzie, a tu proszę... Ich widok mnie zabolał, nie byłam jeszcze nawet gotowa na nią spojrzeć. Poczułam jakby rana, która zaczęła się powoli goić i gotowa była się zabliźnić, nagle się otworzyła. Udałam, że ich nie zobaczyłam i nie przyśpieszając wyszłam stamtąd.
Serce zaczęło mi szybciej bić, a ja starałam się nie zacząć biegać. Sama nie wiem, czy byłam smutna, czy zła. Myślałam, że obie to wszystko przemyślimy i się wkrótce spotkamy, pogodzimy, ale teraz nie jestem pewna, czy tego chcę. Nie jestem pewna tego, czy spojrzę na nią i ujrzę tą samą Jagodę, co kiedyś. Ona ciągle kłamie... A może po prostu tego nie mogła przewidzieć? Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Może i wina leży po obu stronach i nie musiałam robić jej takiej awantury wtedy przed klubem, ale byłam na nią zwyczajnie zła. Czułam się jakby zdradzona, spodziewałam się usłyszeć od niej coś zupełnie innego. Jej słowa brzmiały jakby przede mną stała jedna z tych dziewczyn, z których jeszcze niedawno śmiałyśmy się razem. A może to ja się tak bardzo zmieniłam, a nie ona? Może Jagoda zwyczajnie niczym nie zawiniła, tylko ja przestałam z jakiś powodów odnajdywać w niej moja przyjaciółkę?
Odruchowo pociągnęłam za klamkę drzwi. Weszłam i zdjęłam buty. Dopiero głos mamy uświadomił mi, że jestem już w domu.
-Gdzie ty byłaś tyle czasu?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?-Zapytała podniesionym tonem.
Ja stałam jak wryta i się nie odzywałam.
-Nic mi nie powiesz? Zero wyjaśnień?-Kontynuowała i krzyczała jeszcze coś dalej, ale byłam w takim szoku, że nie rozumiałam żadnego z jej słów.-Amelia do cholery gdzie byłaś?-Skończyła.
-Nie twoja sprawa, gdzie byłam. Dziwisz się, że nie chciałam tu być? Przyzwyczajaj się, bo jeśli sprowadzisz tutaj tego swojego kochasia to będę tutaj rzadkim bywalcem.-Wybuchnęłam nagle.
-Ah tak? Proszę bardzo. Fabian się do nas już wprowadził, a ty nie masz absolutnie nic do powiedzenia na ten temat! Jak chcesz to się wyprowadź, droga wolna!-Warknęła na mnie.
Poczułam jak po policzku spływa mi łza. Szybko pobiegłam na górę, bojąc się własnych emocji, których nie umiałam w tym momencie opanować.
-Amelia!-Zawołała mnie mama. 
-Zostaw mnie w spokoju.-Wrzasnęłam łamiącym się głosem.
Weszłam do siebie i zakluczyłam drzwi. Położyłam się bezwładnie na łóżko i dałam łzom swobodnie spływać na poduszkę. Wykończona ciężarem dzisiejszego dnia zasnęłam.

_______________________________________________________________
No to rozdział skończony.
Obiecuję, że postaram się bardziej przy następnym i mam nadzieję, że będzie on chociaż trochę dłuższy, bo ten wydaje mi się masakrycznie krótki. ;_;
Błagam o komentarze! Czytanie ich sprawia na prawdę wiele radości! :>
Nabijajcie do tysiąca wejść!
Rozdział ten dedykuję "Szczerej Czytelniczce" ! <3
Bardzo dziękuję za twój komentarz. Strasznie się ucieszyłam na jego widok. :)
Piszcie proszę, co waszym zdaniem będzie miało miejsce w następnej części.
Zarzucajcie mnie pomysłami, radami, krytyką i pochwałami! Byle szczerze! 
Zamierzam rozwinąć akcję i mam nadzieję, że będzie ciekawie i się wam spodoba. ;)
Łapcie ode mnie tą nutę <3, to moja ukochana piosenka, mojego ulubionego zespołu i szczerze nie obchodzi mnie czy wam się spodoba. :D 
Mam nadzieję, że nie spodziewaliście się po mnie, że słucham Nickelback. ;)
A tutaj link od Angel, chciałaś, to masz ty Potterheadzie jeden!
Życzę wszystkim miłego weekendu!
Pozdrawiam też kuzyna, bo ma dzisiaj urodziny. :)
Nieważne, że nawet nie wie o istnieniu tego bloga. xD
WSZYSTKIEGO NAJ!

PS.:Jakbym miała czas to bym was zanudziła na śmierć w tych moich notatkach pod częściami, bo wprost ubóstwiam je pisać. *_* <3

5 komentarzy:

  1. Powiem ci tylko tyle, żeś źle napisała Potterheads'ie xD
    A reszta to tak jak w poprzednich moich komentach, jest bosko, pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam bardzo Angel'ku, lecz nie poprawię tego będę oryginalna. ;)

      Usuń
  2. Nie możesz dodać "Podoba mi się" & "Nie podoba mi się" ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie, ale zawsze istnieje możliwość reakcji, dzięki za pomysł.

      Usuń
  3. KaAm najlepszy paring świata <3 (KamilxAmelia jak coś XD)

    OdpowiedzUsuń