wtorek, 12 sierpnia 2014

Część 7,"....na ZAWSZE."

Usiadłam na krawężniku. Nie będę płakać, tak musiało się w końcu stać. Myślałam nad słowami przyjaciółki... teraz już chyba byłej przyjaciółki...: „Zawsze obiecywałyśmy sobie przyjaźń, nieważne co by się działo.” Pamiętam. To było w piątej klasie, kiedy Jagoda przeprowadziła się ze swoją matką do miasta. Nikt nie chciał się z nią zadawać.Na pierwszy rzut oka nie dało się jej lubić. Chodziła własnymi ścieżkami, unikała kontaktu. Zawsze zbuntowana Jagoda, która dobrze wiedziała czego chce i jak do tego dążyć.
Pewnego dnia wracałam do domu na skróty. Prawie nikt tamtędy nie chodził, nie spodziewałam się jej tam spotkać. Siedziała na uboczu ścieżki i paliła papierosa. Wystraszyła się na mój widok. Myślałam, że nie chce, żeby ktoś wiedział, że pali. Uspokoiłam ją więc słowami: „Spokojnie, nikomu nie powiem.” Wtedy ona na mnie spojrzała. Widać było, że płakała. Przysiadłam się do niej i zapytałam co się stało. Ona nie chciała mówić. Ja nie byłam wtedy doświadczona w pocieszaniu ludzi. Wiodłam spokojne życie. Objęłam więc tylko znajomą ręką i ponownie zapytałam: „Powiesz mi co się stało, czy mam sobie iść?”
Nie uzyskałam odpowiedzi. To było dla mnie trudne, bo nie wiedziałam jak mam jej pomóc. Nie chciałam jej tam zostawiać, ale co miałam zrobić. W końcu wstałam i poszłam. Po chwili usłyszałam jednak ciche: „Zaczekaj...”. Wróciłam do niej, a ona zgasiła papierosa i zaczęła opowiadać. Mówiła, że przeprowadziła się tu z matką po rozwodzie rodziców, że ojciec je zostawił same, bo znalazł sobie kogoś innego, że jej mama starała się udawać twardą, ale ona słyszała jej płacz nocami. Powiedziała, że bardzo jej z tym ciężko. Skończyła słowami: „Chyba muszę się przyzwyczaić do tego, że ludzie odchodzą.”
Przytuliłam ją wtedy i powiedziałam: „Ja nie odejdę.”. Spojrzała się na mnie i spytała: „Obiecujesz?”. Uśmiechnęłam się do niej wtedy i stwierdziłam : „Obiecuję- przyjaciółki na ZAWSZE”. Pamiętam, że odwzajemniła uśmiech, a ja pomogłam jej wstać i odprowadziłam do domu. Od tego momentu byłyśmy nierozłączne. Przyjaźniłyśmy się, praktycznie odkąd się tego dnia poznałyśmy. Była moją pierwszą prawdziwą przyjaciółką i mimo tak wielu różnic zawsze mogłam na nią liczyć.
-Przyjaciółki od zawsze, na zawsze.-Powiedziałam sama do siebie.
Nagle poczułam dłoń na moim ramieniu. Obróciłam się i zobaczyłam Artura, wymusiłam uśmiech.
-Kamil mnie przysłał po ciebie, bo zaraz jedziemy.-Powiedział.
-Powiedz, że „zaraz” przyjdę.-Stwierdziłam łamiącym się głosem.
-Coś się stało?-Zapytał.
-Nic.-Skłamałam.
-Na pewno?-Chyba mi nie uwierzył.
-Tak na pewno.-Uparłam się.
-Hmmm... Ale tutaj samej cie nie zostawię. Chodź idziemy!-Powiedział i pomógł mi wstać.
Po chwili siedzieliśmy wszyscy w samochodzie. Ja, Artur, Kamil, Michał... i Jagoda. Patrzałam się ślepo w jakiś punkt za oknem i starałam się chociaż na razie nie myśleć o tym co się stało. Ułoży się przecież...Tak? Jakoś to będzie. Najpierw musimy obie ochłonąć, nie chcę pogarszać sytuacji. Nie chcę jej stracić. Tak bardzo żałuję tej rozmowy. Gdybym mogła cofnąć czas. Może byłoby inaczej? A może zepsułoby się później i tylko bardziej by bolało? Tego nie wiem.
Auto się zatrzymało, jesteśmy na miejscu. Mamy jeszcze jakieś 2, może 3 godziny do wyjazdu. Prześpię się trochę najpierw, potem spakuję. Jestem wykończona. Najchętniej obudziłabym się teraz i ucieszyła z tego, że to wszystko to był tylko zły sen. Nie tak chciałam zapamiętać te wakacje... Może przynajmniej jutro będzie lepiej i nie będziemy stać znowu w korku. Oby tak było, inaczej chyba wszystkich powybijam. Nawet nie wiem kiedy się zdążyłam spakować, chciałam się przecież najpierw wyspać. To przez te nerwy, ale przynajmniej jestem gotowa do wyjazdu i mogę spokojnie spać. Jeden plus... Położyłam się i po jakiś 15 minutach znalazłam się w krainie Morfeusza.
Obudziłam się po około godzinie. Strasznie boli mnie głowa. Przypominam sobie, co się wczoraj działo, ale nie dowierzam. To musiał być koszmar. Po chwili wyszłam z namiotu. Wszyscy byli już na nogach. Poprosiłam Kamila, żeby złożył mi namiot. Zgodził się, na niego zawsze można liczyć. Nie zajęło mu to długo. Teraz jestem już całkowicie gotowa do wyjazdu.
Wyjechaliśmy o 5:00. Wszystko jakoś się układa, samochód płynnie toczy się po jezdni. Jak wrócę do domu to się wyśpię, a potem pomyślę, co będzie ze mną i Jagodą. Chciałabym się z nią pogodzić. Choć tak bardzo się zmieniła, to jej właśnie ufam. Ona zna mnie na wylot. Razem płakałyśmy i śmiałyśmy się. Nie pozwolę na to, żeby nasza przyjaźń się teraz skończyła.
Droga minęła o wiele szybciej niż ostatnio. Właśnie zatrzymaliśmy się pod moim domem. Jest dopiero jakoś po 16:00. Kamil wyjął moją torbę z bagażnika, a następnie pożegnaliśmy się. Ja skierowałam się w stronę domu, a oni odjechali. Tak bardzo nie chciałam stamtąd wyjeżdżać, a tak bardzo cieszę się z powrotu. Jaki człowiek jest zmienny. Stanęłam właśnie u progu i nacisnęłam klamkę. Otwarte! Nareszcie w domu.
Weszłam do środka, zdjęłam buty i poszłam do góry się rozpakować. Ówcześnie krzycząc tylko do mamy:„Już jestem, zaraz przyjdę.”. Szybkim krokiem ruszyłam do mojego pokoju i zaraz położyłam się na łóżku. Tak bardzo chcę mi się spać. O nie! Tak dobrze nie ma. Muszę się rozpakować. Zaczęłam wyjmować rzeczy z torby i robić ogólny porządek. Szybko poszło. Wezmę jeszcze tylko prysznic i zejdę na dół.
Po kwadransie schodziłam już po stopniach na dół. Gdy tam się znalazłam rozejrzałam się niepewnie... Ja na pewno jestem u siebie? Wszędzie pełno kartonów.
-Mamo!-Krzyknęłam.-Co tu się dzieje?
Moja mama stanęła w przejściu do salonu i trochę zdenerwowana zaczęła mówić.
-...Miałam ci powiedzieć już szybciej, ale nie wiedziałam, jak zareagujesz.
-Przeprowadzamy się?-Zapytałam zmartwiona.
-Nie to nie my się przeprowadzamy, tylko Fabian.-Wytłumaczyła.
-Nie rozumiem.-Stwierdziła.
Wtedy Fabian stanął nagle obok mojej matki, a ona powiedziała:
-Fabian zamieszka u nas.
To był dla mnie szok... Cios prosto w serce. Nie było mnie tydzień, a on już prawie zdążył się do nas wprowadzić?! Przetarłam oczy. Może to kolejny koszmar? Może wykończona zasnęłam i to tylko sen? Uszczypnęłam się, zabolało... To żaden sen, po prostu przykra rzeczywistość. Nie wiedziałam, co mam zrobić, co powiedzieć. Fabian jest osobą, której nie darzę sympatią. Można nawet powiedzieć, że jest moim wrogiem, a teraz mam z nim mieszkać pod jednym dachem... Może jeszcze będziemy udawać szczęśliwą rodzinkę? Tego już za wiele.
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Weszłam do niego, zatrzasnęłam za sobą drzwi i zakluczyłam się. Słyszałam niewyraźny głos matki: „Amelia otwórz, proszę...”. Padłam na łóżko. Po policzku spłynęła mi łza. Chciałam wrócić i wszystko poukładać, ale życie jak zawsze ostatnio jest przeciwko mnie. Nie będę tutaj tak tkwić. Wstałam i zaczęłam pakować do torby najpotrzebniejsze rzeczy. Odkluczyłam drzwi i ominęłam zszokowaną mamę. Ruszyłam do łazienki i wrzuciłam to do torby, co w tym momencie przyszło mi na myśl, że muszę zabrać. Ona stanęła w drzwiach i patrzała na mnie zdumiona. Wyminęłam ją, zbiegłam po schodach i zaczęłam się ubierać. Już miała chyba coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do słowa. Chwyciłam klucz i wyszłam bez słowa. 
Szłam prosto przed siebie bez wyraźnego planu. Co ja teraz zrobię? Muszę się uspokoić, przemyśleć wszystko, porozmawiać z kimś. Wiem do kogo pójdę. Ruszyłam w dosyć długą drogę, ale nie przeszkadzało mi to. Wieczór był przyjemy i ciepły, wiał lekki wiaterek. Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam ulubioną playlistę i schowałam telefon do kieszeni. Po jakimś czasie byłam już prawię na miejscu. Dopiero teraz przyszło mi do głowy, żeby upewnić się, czy ta osoba na pewno jest w domu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam.
-Hej. Jesteś w domu?-Zapytałam.
-Tak, a co...? Poczekaj ktoś dzwoni otworzę tylko drzwi i jestem z powrotem.
Zdziwiona mina Kamila kiedy zobaczył mnie za drzwiami-bezcenna.
-Hej! A co ty tu robisz?-Zdziwił się.
-Długa historia... Mogę wejść?-Upewniłam się.
-Pewnie.-Potwierdził.-Coś się stało? Masz torbę zamierzasz u mnie zostać?
-Jeśli to nie stanowi problemu to zostanę i wszystko ci opowiem, ok?-Powiedziałam.
-Ok.-Odpowiedział.-Może jesteś głodna?
-Troszeczkę.-Przyznałam.
-To ja zrobię szybko coś do jedzenia, a ty się rozgość. Czuj się jak w domu.-Powiedział.
Może lepiej nie jak w domu...” Chciałam powiedzieć to na głos, ale nie zrobiłam tego, później pogadamy. Skierowałam się do pokoju chłopaka, usiadłam wygodnie na łóżku i oparłam się o ścianę.
Po chwili Kamil wszedł do pokoju z talerzem pełnym kolorowych kanapeczek. Co jak co, ale jego kanapki to ja lubię, nawet bardzo. Poczęstowałam się jedną od razu, gdy postawił je na stoliku obok łóżka.
-To porozmawiamy?-Zapytał.
-Okej...-Poczułam się niepewnie.-Zacząć od początku?
-Pewnie, mamy dużo czasu.-Blondyn uśmiechnął się do mnie.
Ja zaczęłam opowiadać o tym co się wydarzyło w klubie, o kłótni z Jagodą i o przeprowadzce Fabiana do nas... Gdy skończyłam miałam łzy w oczach, ale cieszyłam się, że ktoś wie. Kamil mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze.-Powiedział.
-A jeśli nie?-Zapytałam.
-Oj! Nie bądź pesymistką, ułoży się jakoś.-Zapewnił mnie.-A gdyby coś się działo to zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem.-Powiedziałam i lekko się do niego uśmiechnęłam.
Po chwili trochę się uspokoiłam i zaczęliśmy rozmawiać na przyjemniejsze tematy. Lubię towarzystwo Kamila. Nie mogłabym mieć lepszego kumpla. Gadaliśmy i wygłupialiśmy się chyba do północy. Nagle Kamil wytknął nos spoza laptopa, w którym aktualnie coś sprawdzał.
-Wiesz, że dzisiaj jest noc spadających gwiazd?-Zapytał.
-Nie wiedziałam.-Przyznałam.
-To teraz już wiesz.-Wyszczerzył się do mnie.-Pójdziemy na taras pooglądać?
-Pewnie.-Stwierdziłam
Kamil rozłożył jednak koc w ogródku, na trawniku, a nie na tarasie. Położyliśmy się i patrzeliśmy w niebo. Widok był piękny. Gwiazdy spadały co jakiś czas. Wydawać się mogło jakby ktoś rzucał nimi z góry. Potem jednak tak nagle jak się pojawiały, tak szybko znikały. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. W pewnym momencie jednak zmęczona całym tym dniem zasnęłam.

_________________________________________________________
Rozdział trochę później niż zwykle, ale jakoś brak weny mnie napadł. :<
Jednak dzisiaj się wzięłam za siebie i napisałam!
Jak wam się podoba? 
Mi bardzo. :D
Kolejna część kosztuje 2-3 komentarze, bo smutno mi jak nic nie piszecie. :/
A tak po za tym to dzisiaj mamy noc spadających gwiazd. <3
Zamierzam popatrzeć sobie trochę w niebo a wy? 
Tylko nie mogę za długo, bo jutro mam urodziny i długi dzień przede mną. :)
Chociaż i tak spać nie mogę. Ehhhh...
Muszę się trochę streszczać, bo brat chcę laptopa. :(
Smutno mi bez niego będzie...
Błędy postaram się ogarnąć jutro. ;)
Zapomniałabym, że obiecałam koleżance, że pojawi się ten link : klik
Ode mnie łapcie TO! - KOCHAM <3
Ogarnęłam wstawianie linków, jak widzicie. :D 
Jestem z siebie bardzo dumna. :3
Dobranoc. :*

4 komentarze:

  1. No to wszystkiego najlepszego!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dam ci szczerą opinię.. Z góry chciałam cię uprzedzić, że nie chciałam cię w jakikolwiek sposób urazić, czy coś w tym stylu. Jeżeli jednak poczujesz się urażona moim komentarzem to przepraszam.
    Przeczytałam prolog i pomyślałam, dobra zapowiada się całkiem całkiem. Wprawdzie multum jest takich historii, ale chciałam zobaczyć jak to rozegrasz - przeczytałam więc pierwszy rozdział. Nie zaciekawił mnie, nie było w nim nic specjalnego. Zdaję sobie jednak sprawę, że początki są trudne (jak mniemam to twój pierwszy blog?). Bardziej zainteresowało mnie to, co masz do powiedzenia pod rozdziałem oraz idiotyczne komentarze "kupy" i "batmana", którzy zdają się być jedną osobą i prowadzą dysputy z samym sobą. Ja nic nie mówię, ale niekiedy może być niebezpieczne.
    Z racji na to, ze nie przeczytałam wszystkich rozdziałów nie bardzo mogę się wypowiadać o twoich błędach (po za tym sama robię błędy) - w pierwszym rozdziale niczego strasznego, rzucającego się w oczy nie zauważyłam. Jedyne co przykuło moją uwagę to strasznie krótkie zdania, typu "Wróciłam ze szkoły. przeglądałam tablicę na facebooku. Poszłam spać." Możesz spróbować rozbudować trochę te zdania, bardziej opisać sytuację, scenerię, która dzieje się wokół Amelii.
    Kolejna rzecz to krótkie rozdziały, strzelam, że w Wordzie zajmują mniej więcej jedną stronę? Radziłabym, żebyś postarała się pisać dłuższe notki - nawet jeśli zajęło by ci to więcej czasu. Dłuższe notki i zdania z pewnością przyciągnęły by większą ilość czytelników, a co za tym idzie większą liczbę komentarzy.
    Jeszcze raz pragnę powiedzieć, że nie chciałam cię urazić. Po prostu chciałam dać ci jako takie rady, tak dla początkującej. Po za tym, hej masz długi komentarz, a nie tylko "fajnie, pisz dalej", bo takie coś to nie jest szczera opinia. "Fajnie" może napisać każdy, nawet bez czytania.
    Podpiszę się, gdyż zależało ci na nie anonimowych komentatorach. Na koniec spóźnione życzenia urodzinowe :)
    ~ Szczera Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za opinie <3 Zależy mi na takich komentarzach, ponieważ dają pozytywnego kopa. To prawda, że to mój pierwszy blog i nadal pracuję nad stylem pisania oraz błędami jakie popełniam. Staram się rozwijać akcje tak, żeby zainteresować czytelnika, czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej. Do założenia bloga nakłoniła mnie koleżanka. Na początku jakoś wszyscy bardziej mnie wspierali. Mam wrażenie, że im bardziej mi się wydaję, że robię jakieś postępy, tym mniej ludzi czyta bloga i wspiera mnie w decyzji, żeby skończyć tą historię. Wiem na pewno, że się nie poddam. Będę miała na uwadze twoje rady, chociaż (niestety) napisałam już prawie kolejny rozdział, więc nie zauważysz poprawy teraz, ale pewnie wkrótce tak, o ile w ogóle zamierzasz wrócić. Dziękuję jeszcze raz za ten komentarz i za te spóźnione życzenia urodzinowe. Pozdrawiam :)

      Usuń